niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 7

      Jak codziennie wstałam około dziewiątej. Co prawda niechętnie, ale wstałam. Zeszłam na dół i zajrzałam do lodówki. Pustka. Świetnie. Czyli poranne zakupy. Poszłam na górę się ogarnąć. Nie pójdę przecież w puchatych kapciach i piżamie, chociaż to bardzo kuszące wolę wyglądać jak normalny człowiek.
      Wyciągnęłam z szafy szare jeansy, białą koszulkę z cyfrą jedenaście, która ma wydłużany tył. Dobrałam do tego czarne trampki. Z wybranym zestawem ruszyłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie piżamę i ubrałam wybrane ubrania. Włosy rozczesałam i zostawiłam tak jak są. Nałożyłam jeszcze tylko pomadkę i byłam gotowa do wyjścia.
      Do najbliższego sklepu mam około trzy minuty. Idąc spacerkiem zauważyłam, że dzisiejszy dzień jest na razie najcieplejszym wiosennym dniem. Jakoś wcześniej nie zwróciłam na to większej uwagi.
     Wchodząc do sklepu wzięłam koszyk do ręki i zaczęłam rozglądać się po półkach. Wrzuciłam do niego kilka bułek w reklamówce, stojąc koło owoców usłyszałam rozmowę stojących obok mnie pań :
- Prawie mnie potrącił jak pędził tym wózkiem! Jeden zabrał mi kurczaka z ręki i powiedział, że jemu bardziej się przyda. Inny zabrał mi reklamówkę bananów twierdząc, że jego kolega małpa ich potrzebuje. Ta młodzież jest teraz taka niewychowana - żaliła się pani o siwych włosach.
- Daj spokój kochana. Mi to jeden wziął z ręki marchewki, a inny jak chciałam kupić łyżki to ze łzami w oczach powiedział, żebym tego nie robiła, niech nie krzywdzę innych ...
      Nie słuchałam ich dalszej rozmowy, bo ledwo wytrzymywałam pohamowania śmiechu. Ciekawe o kim mówiły ? Muszą to być inteligentne osoby jak nic.
      Wzięłam kilka pomarańczy i bananów i ruszyłam dalej. Wzięłam dwa ogórki i obróciłam się ledwo unikając czołowego z Jackobem i Mickiem.
- Wystraszyliście mnie - powiedziałam, a oni zaczęli się śmiać - to nie jest śmieszne - fuknęłam.
- Jest ... haha ... Gdybyś widziała swoją minę... hahah - wydukał Jack między napadami śmiechu.
- Bardzo śmieszne.
- Dobra, dobra sorry - powiedział Mick.
- Co tu robicie ? - zapytałam gdy doprowadzili się do porządku.
- Kupujemy rzeczy do lodówki - powiedział blondyn wskazując na wózek.
- Nie powinniście być w szkole ?
- Mamy dopiero na jedenastą - powiedział radośnie - a ty co tu robisz ?
- Zakupy. Lodówka sama się nie napełni - powiedziałam próbując sięgnąć po płatki, niestety jestem niska i nie dosięgam. Poczułam jak ktoś mnie podnosi na wysokość półki, korzystając z okazji wzięłam moje ulubione płatki - Możesz mnie już postawić.
- Hmm nie - powiedział Jack, który  mnie trzymał. Po chwili posadził mnie na półce i zaczął odchodzić.
- Ej wracaj! Ściągnij mnie!
- A co z tego będę miał? - zapytał robiąc cwaną minę.
- Satysfakcję ? - zapytałam błagalnym tonem.
       On litując się nade mną podszedł i mnie ściągnął.
- Znaj moją litość - powiedział śmiejąc się.
- Jesteś okropny - powiedziałam dźgając go w ramie - Masz okropnego brata - powiedziałam o Micka, gdy zrównaliśmy z nim krok.
- Wiem - powiedział ze śmiechem.
- Podasz mi kawę? - zapytałam go, a Jack się zaśmiał.
- Yhy, herbatę też ?
- Tak. Dzięki.
- Nie ma za co - powiedział podając mi je.
- Uwaga! - usłyszeliśmy za naszymi plecami i szybko odsunęliśmy się na bok.
      Nagle minęli nas Louis i Niall w wózku sklepowym jadący w stronę wierzy z puszek. Po chwili wjechali w nią powodując głośne łupnięcie. Razem z chłopkami popatrzyliśmy na siebie, po czym wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
Niedługo później dobiegł do nich Liam krzycząc po nich, że mieli uważać. Louis i Niall popatrzyli na niego ze skołowanymi minami.
- No sorki no. Nie przewidziałem, że uderzymy w coś.
- Według twojego mniemania nic nie miało ci stanąć na drodze ?
- No mniej-więcej.
- Czyli według ciebie nie ma w sklepie ludzi, koszyków, stoisk ?
      Louis podniósł rękę w górę po czym zrezygnowany opuścił ją na dół.
- Wiecie, że musicie teraz przeprosić ekspedientkę, która to układała i tych co prawie potrąciliście ?
- Dobrze tato - odpowiedzieli mu zgodnie i zaczęli rozglądać się dookoła, gdy nas zobaczyli zaczęli iść w naszym kierunku.
- Cześć Amy - powiedzieli.
- Hej chłopcy.
- No ten - zaczął Louis- przepraszamy, że prawie was rozjechaliśmy, ale to nie nasza wina, że wózek tak się rozpędził. Poza tym nie powinni stawiać tu tylu stoisk - powiedział wielce oburzony faktem, że w sklepach są stoiska.
- Mogłem zginąć! - powiedział Mick udając oburzonego, jak zawsze musi wtrącić swoje trzy grosze - co ja bym wtedy powiedział cioci ?
- Że potrącił się wózek sklepowy jadący 3 km/h - powiedział Jackob śmiejąc się z niego - Śmierć tragiczna. 
- A właśnie wy się jeszcze nie znacie. To jest Jackob - powiedziałam wskazując blondyna - A to jest Mick - powiedziałam wskazując drugiego towarzysza moich zakupów - To Niall i Louis moi nowi sąsiedzi - przedstawiłam ich również. - Następnym razem uważajcie - pogroziłam im palcem.
- Dobrze mamo. Narazie - powiedzieli odchodząc w stronę ekspedientki, a my udaliśmy się w stronę kasy.
- 14 funtów się należy - powiedziała czarnowłosa karierka.
- Proszę - powiedziałam podając jej banknot - Do zobaczenia - powiedziałam chłopakom,  gdy się rozchodziliśmy w różne strony.
- Narazie - odpowiedzieli.

***

       Strasznie mi się w domu nudziło więc postanowiłam przejść się na spacer. Napisałam mamie kartkę by się nie martwiła. Włożyłam do torebki portfel, dokumenty, znicz i zapałki. Ubrałam buty i wyszłam z domu zamykając poprzednio drzwi. Zaczęłam kierować się w stronę furtki. Ledwo ją zamknęłam spotkałam nowych sąsiadów.
- Hej.
- Siemka.
- Hejo.
- Hej - odpowiedziałam im. - Przepraszam za moje ostatnie zachowanie, ale mama wie, że nie powinna zaczynać tego tematu - powiedziałam patrząc ukradkiem na Liama, jego reakcja była taka jak się spodziewałam.
- Nic się nie stało - powiedział Zayn.
- Gdzie się wybierasz ? - zapytał marchewkowy.
- Na grób taty, a potem na cmentarz - gdy wspomniałam o tacie Li nie wyglądał na zaskoczonego, wiedział o jego śmierci ? - Idziecie ze mną ?
- Ja się umówiłem z Perrie - powiedział mulat.
- Ja z Elenaor - poinformował Louis.
- Ja z Danielle - powiedział Liam.
- Mi się nie chce - rzekł leniwy loczek.
- A ja chętnie się przejdę - powiedział jak zawsze uśmiechnięty Niall.
- Świetnie. Chodźmy - powiedziałam do Horana.
      Przez krótką chwilę panowała między nami cisza. Popatrzyłam na niego. Jest dzisiaj ubrany w białą koszulkę, bluzę bliżej nie określonego koloru i jeansy. 
- Dlaczego nie powiedziałeś mi od razu, że znasz Liama ?
     Niall zamyślił się na chwilę.
- Czy gdybym powiedział ci od razu, że go znam i że to mój przyjaciel to rozmawiałabyś ze mną ? Czy byś mnie raczej unikała ? - odpowiedział na moje pytanie pytaniem, cwany. 
- Pewnie nie.
- No widzisz. Temu ci nie mówiłem - zaśmiał się.
     Dzięki temu, że nic mi wtedy nie powiedział mogliśmy normalnie rozmawiać, przebywać w swoim towarzystwie. Mimo, że spotkaliśmy dotychczas dwa razy to czuje się jakbym znała go od zawsze. Może to dzięki jego charyzmie i empatyczności ? Jeszcze do tego nie doszłam.
- Jak to jest być gwiazdą ?
- Wiesz to wszystko nie jest takie kolorowe jak się może wydawać. Ludzie nas nienawidzą przez to, że osiągnęliśmy sukces. Zawsze muszę wyglądać nienagannie, musimy się kulturalnie zachowywać, musimy pilnować tego co mówimy. Mimo, że to robimy to i tak zawsze jest coś nie tak jak ma być, więc nie warto. I tak każdy z nas jest sobą więc trudno jest nam być na zawołanie kimś innym. Media śledzą nas na każdym kroku. Każdy twój ruch może stać się sensacją. Wtedy nawet kuzynka może stać się moją nową dziewczyną - zaśmiał się - ale to są minusy, a plusów jest znacznie więcej.
- Na przykład ?
- Podróżujemy po całym świecie. Poznajemy mnóstwo fantastycznych osób. Zdobywamy najlepszych na świecie fanów. Cały nasz sukces jest dzięki nim więc cała nasza praca, wszystko co robimy jest dla nich,  no i troszeczkę dla naszej satysfakcji, że robimy coś dobrze - uśmiechnął się. - staramy się aby każdy koncert, każde spotkanie zapamiętały do końca.
      W takich właśnie momentach widać, że mają uczucia, że nie stali się kolejną rozpuszczoną gwiazdką, że nadal są zwykłymi ludźmi.
- Nie chciałbyś czasem cofnąć się wstecz, nie pójść na kasting i nie zostać sławnym ?
- A czy ty byś nie chciała cofnąć się wstecz, nie poznać Liama i nie cierpieć przez niego ?
- Nie odwracaj kota do góry ogonem - powiedziałam przyjacielsko uderzając go w ramie na co on się zaśmiał.
- Czasami mam ochotę być zwykłym nastolatkiem. Ale śpiewanie jest tym co kocham, to daje mi niesłychaną radość. Czasami to wszystko mnie jednak przerasta - wymagają od nas byśmy dorośli w krótkim czasie, umieli podejmować samodzielne decyzje. Mimo wszystko zawsze mieliśmy to głęboko gdzieś i teraz taki Hazza i Lou są tacy jacy są - znów się zaśmiał.
      Na tym zakończyliśmy naszą chwilową rozmowę, bo weszliśmy na terem cmentarza. Stanęliśmy przed grobem taty i w ciszy się modliliśmy.
- Twój tata nie był polakiem, co nie ? - zapytał.
- Nie. Był pół anglikiem, pół polakiem. Urodził się w Polsce, a w wieku pięciu lat przeprowadzili się do Wolverhampton.
- Nigdy nie byłem w Polsce - stwierdził z delikatną nutą smutku w głosie.
- Musicie kiedyś koniecznie tam polecieć. Kraj jest na prawdę piękny. A poza tym macie tam bardzo oddane fanki - powiedziałam ruszając 'zabawnie' brwiami.
- Na pewno kiedyś się tam wybierzemy.
- Trzymam cię za słowo. Chodźmy dalej - powiedziałam ciągnąc go w stronę wyjścia - Jak to jest mieszkać z samymi chłopakami ?
- No wiesz interesująco. Z tymi leniami to wszystko możliwe.
- Dzielicie się obowiązkami ?
- Zazwyczaj tak. Każdy z nas umie coś innego i to robi - Liam i Harry gotują, Lou i ja robimy zakupy, bo oni zawsze kupują za mało, a Zayn sprząta. Chyba, że któregoś nie ma to losowo.
- Dziewczynami też się dzielicie?
- Tu to trochę inaczej przebiega - zaśmiał się - Zazwyczaj ''bierze'' ją - zrobił cudzysłów w powietrzu - ten któremu bardziej zależy. Na tym polega nasza przyjaźń.
      Po tym co powiedział zrobiło mi się nieco smutno. On ma przyjaciół na których może liczyć, a ja ? Nie żebym nie mogła liczyć na Jacka czy Micka, ale to nie to samo.
      Spojrzałam na Nialla. Swój wzrok skierował na bliżej nie określony punkt. Mocno się na czymś skupia, bo aż zrobiły mu się malutkie 'zmarszczki' na czole. W takim wydaniu wygląda świetnie. Uroczo i pociągająco. O czym ja myślę ?! skarciłam się w myślach. To tylko kolega.
      Nim się spostrzegłam byliśmy już na miejscu. Znajdowaliśmy się na jednym ze wzgórz Londynu, z którego widać całe miasto. Znajduje się tu duże drzewo i ławka.
- Pięknie tu - powiedział rozglądając się uważnie dookoła - Jak tu trafiłaś ?
- Po przeprowadzce tata mnie tu zabrał, to miało być nasze miejsce. Pokazał mi jeszcze kilka innych miejsc o których nie miałam pojęcia, a do kilku trafiłam sama.
   Usiedliśmy na ławce i każdy pogrążył się w własnych myślach.
    Ciekawe czy Liam jest dla nich tak samo wspaniałym przyjacielem jakim był dla mnie ? Mimo wszystko chciałabym się z nim 'pogodzić', ale nie jestem jeszcze gotowa. Zbyt wiele kosztowała mnie jego strata. To by się mogło wydawać proste, ale absolutnie takie nie jest. Zabrakło go w ciężkich dla mnie momentach. Musiałam nauczyć się radzić sobie sama. Przestałam ufać ludziom  (były jednak skrajne przypadki typu Jack, Miack i Niall). Ale może to wszystko było po to bym uświadomiła sobie jak ważny był dla mnie ?
- Ten chłopak co byłaś z nim ostatnio w parku to twój chłopak ? - zapytał dość niepewnie.
- Jackob ? Skąd ten pomysł ?
- Przytulaliście się, często was razem widuje - powiedział unikając kontaktu wzrokowego, który zawsze utrzymywał podczas rozmowy.
- Jest jednym z podopiecznych DD. Czasami spędzamy czas poza nim.
- Dlaczego wtedy płakałaś ?
- A wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła ? - farbowany zgromił mnie spojrzeniem - Powiedział mi wtedy parę pięknych słów i tyle.
- A ten drugi ?
- Mick. Jego brat bliźniak.
- Dlaczego tam trafili ?
- Czy to wywiad środowiskowy?
- Daj spokój, tylko pytam.
- Wiem. Ich rodzice są alkoholikami. Niby mieli wszystko, ale nie mieli miłości. Pewnego dnia zrobili im awanturę, sąsiedzi zadzwonili po policję i trafili tutaj. Ich młodszą siostrę adoptowano, a ich niestety nie.
- Wszyscy mają tam taką smutną historie ?
- Niestety bywają smutniejsze. Kiedyś zabiorę was tam i sami zobaczycie. Najbardziej mi szkoda tych wszystkich małych dzieci. One potrzebują miłości, a my nie do końca potrafimy im ją dać.
- Chciałbym im jakoś pomóc - powiedział blado się uśmiechając.
- To pomóż.
- Jak ?
- Możecie zachęcać innych do adopcji.
- Pomyślę nad tym.
     Zapadła między nami chwilowa cisza, którą szybko przerwałam.
- Liam nadal jest taki opiekuńczy ?
- Niestety. Nazywamy go Dad' ym.
- Zawsze taki był. ''Pilnował mnie by nic mi się nie stało, sama nie wiem czemu - uśmiechnęłam się na to wspomnienie - Pamiętam, że jak kiedyś byłam chora to nie mogłam zejść na dół po picie, bo ''jeszcze zemdleje i co wtedy ?''. A jak tylko szedł do siebie to biegłam po schodach w górę i w dół by sprawdzić czy miał rację.
- Tęsknisz za nim ?
- Brakuje mi jego obecności. Czasami chciałam by przyszedł, przytulił, po prostu był przy mnie.
- To porozmawiaj z nim.
- Nie. Jeszcze nie teraz.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka ;) Rozdział dodaje już dzisiaj, bo udało mi się go już przepisać. Mam do was pytanie, ale opowiedzcie szczerze : Czy ja was tym opowiadaniem nie zanudzam ? Proszę o szczere odpowiedzi. 

poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 6

Obudziłam się dzisiaj dość wcześnie. Przez niezasłonięte okna przebijały się promienie porannego słońca. Powoli zaczęłam wstawać z łóżka. Podeszłam do okna i zwinęłam rolety. Popatrzyłam na ogród. Otula go mgła znajdująca się przy ziemi. Promienie słońca przebijają się przez chmury. Wygląda to przepięknie. Altanka, stawek, ogólnie wszystko znajdujące się w ogrodzie sprawia wrażenie wyłaniającego się z mgły.
Wzięłam do ręki aparat i zrobiłam zdjęcie temu niecodziennemu widokowi. Odłożyłam go po chwili na półkę i spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. 8:08. Ktoś mnie kocha - pomyślałam. Udałam się do łazienki by jak codziennie odprawić codzienną toaletę. Wzięłam chłodny prysznic, który mnie nieco pobudził, umyłam zęby i zrobiłam lekki makijaż czyli pomalowałam delikatnie rzęsy - wierzę w wewnętrzne piękno, a nie zewnętrzne. Ubrana w szlafrok poszłam do garderoby. Ubrałam niebieskie rurki, koszulkę na ramiączkach w biało-różowo-niebieskie paski, niebieską materiałową kurteczkę do pasa, niebieskie adidasy za kostkę i niebieski zegarek. Cały zestaw prezentuje się nieźle.
Następną czynnością jest udanie się do kuchni na śniadanie. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Śniadanie najwyższej klasy. Wzięłam przygotowany przez siebie posiłek i poszłam z nim do salonu. Załączyłam sobie telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. Stanęło na TVP Polonia - leciały Pokemony. Moja ulubiona bajka z dzieciństwa. Kreskówka jest niby chłopięca, ale ja wprost ją uwielbiałam! Do teraz oglądam dużo bajek.
Oglądając zjadłam w spokoju mój posiłek. Odłożyłam miseczkę do zlewu i postawiłam wodę na kawę. Poszłam do pokoju po słuchawki od telefonu i wróciłam s powrotem na dół. Wsypałam do kubka dwie łyżeczki kawy i zalałam ją wrzątkiem. Razem z kubkiem udałam się do ogrodu.
Usiadłam na schodach. Mimo braku słońca jest ciepło. Rozejrzałam się po ogrodzie. Skromnie mówiąc jest on wielki. Koło domu znajduje się altanka i dużo drzew. Z altanki jest widok na mały staw znajdujący się w kolejnej części ogrodu, nad nim znajdują się dwie ławki. Za nim znajduje się jakby ściana żywopłotowa, w
przerwie między drzewami jest wejście do mojej części ogrodu. Znajduje się tu huśtawka wisząca na łuku
porośniętym bluszcze, dużo drzew i krzesła i mały stolik znajdujący się pod zadaszeniem, taką jakby altanką. Razem z mamą posadziłyśmy tu sporo kwiatów. Jest tu bajecznie.
Nucę sobie pod nosem niektóre wersy piosenki Oli - Obok mnie.
- Nie zważając na nic zawsze będę obok - Liam często powtarzał mi podobne słowa.
Jak widać przeliczył się. Cytat ''Umiesz liczyć ? Licz na siebie'' nie jest chyba taki zły.
- Wznieść się na szczyt prosto jest, gdy masz osobę, która wesprze cię.
On wsparcie miał caly czas. A ja ? Moim jedynym wsparciem byli rodzice, a teraz tylko mama i niektóre osoby z Domu Dziecka. Dlaczego los jest aż tak bardzo niesprawiedliwy ?
 Podniosłam się z miejsca i poszłam odłożyć kubek do zlewu. Wyłączyłam muzykę i odłożyłam słuchawki na stolik w salonie. Założyłam buty i wyszłam z domu, poprzednio zamykając drzwi na klucz. Tak jak obiecałam Alice idę do Dom Dziecka.
- Co dzisiaj w planach ? - zapytałam Emily. Jest ona jego dyrektorem.
- Dzieciaki mają posprzątać w pokojach - poinformowała mnie, posyłając mi delikatny uśmiech.
- Jak posprzątają to mogę ich zabrać do parku ?
- Jasne.
Na tym skończyłyśmy naszą krótką wymianę zdań. Udałam się na górę by im nieco pomóc. Pierwszy pokój do jakiego weszłam należy do Alice i Jenny. Jest on typowo dziecięcy. Jenny trafiła tu pół roku temu, jest w wieku Alice. Ma włosy koloru brązowego i brązowe oczy. Bardzo szybko się przystosowała.
- Jak sobie radzicie? - zapytałam rozglądając się po prawie czystym pokoju.
- Prawie kończymy - odpowiedziała Jenny
- Świetnie. Idę sprawdzić jak reszcie idzie.
Następny pokój należał do Micka i Jackoba. Są braćmi bliźniakami dwujajowymi, mają 17 lat. Jackob jest blondynem z niebieskimi oczami, a
Mick jasnym brunetem z zielonymi oczami.. Trafili tu półtora roku temu. Na początku trudno im się było przystosować, ale teraz jest już dobrze.
- Jak wam idzie ?
- Skończyliśmy - powiedział Jackob, miło sie do mnie uśmiechając.
- To możecie iść pomóc innym.
- Okey - powiedzieli dość niechętnie.
- Jak wszyscy skończą to idziemy do parku. Idziecie z nami ?
- Możemy iść - powiedział Mick.
- Świetnie.
Godzinę później zaczęliśmy sie zbierać do wyjścia.
July
- Ustawcie się dwójkami - powiedziałam zwracając się do dzieci - July i Miley idźcie jako pierwsze, a ja, Jackob i Mick pójdziemy na końcu.
- Tak jest kapitanie - powiedzieli chłopcy zachowując powagę.
- Do tego parku co zawsze ? - zapytała Miley, a ja pokiwałam twierdząco głową.
Dojście poszło nam całkiem sprawnie.
- Co chcecie robić ? - zapytałam gdy znajdowaliśmy się na ternie parku.
- Zagrajmy w berka - zaproponowała Jenny.
- Okey, to kto chce grać w berka ? - większość podniosła rękę - kto łapie?
- My - na ochotnika zgłosili się chłopcy.
Miley
- Liczcie do 20, a my uciekamy - zwróciłam się w stronę reszty.
Rozbiegliśmy się każdy w inną stronę. Zaczęłam biec przed siebie.
- 20 - usłyszałam za moimi plecami.
Zaczęłam biec szybciej. To takie wciągające. Poczułam się jak mała dziewczynka, zawsze z tatą, mamą i Liamem graliśmy w berka. Pamięta emocje towarzyszące tej grze - strach przed złapanie, satysfakcja z wygranej, smutek jak się przegra, rywalizacja, to wszystko powoduje, że gra jest naprawdę fajna nie ważne czy się jest duży czy mały.
Nagle poślizgnęłam się i wylądowałam na ziemi. Zaczęłam się śmiać sama z siebie. Koło mnie pojawili się chłopcy z chytrym uśmiechem na twarzach. Zaczęli mnie łaskotać. Śmiałam się w niebo głosy. Po chwili dołączyli do nich inni.
- Skończcie... Haha... Dość... Haha ... Dość ... haha... Błagam was... - tyle udało mi się wypowiedzieć między napadami śmiechu, ledwo łapie oddech.
Gdy wszyscy ochłonęli, dałam im wolną godzinę dzieląc ich na grupy.
- July zabierz dziewczynki na plac zabaw. Miley idź z chłopcami na lody, Jackob i Mick możecie iść z dziewczynami lub ze mną i Alice oraz Jenny pochodzić po parku.
- Z tobą - powiedzieli bez wahania.
 Dałam Miley banknot 20-funtowy i rozeszliśmy się w swoje strony.
- Możemy iść sobie same pochodzić ? - zapytały dziewczynki.
- Dobrze, ale nie oddalajcie się zbytnio od nas - powiedziałam, a one radośnie pobiegły przed siebie.
- Jak tam w szkole ? - zapytałam chłopaków, a oni zaczęli rozglądać się we wszystkie strony udając, że nie było pytania - aż tak źle ?
- Nie nasza wina, że się na nas uwzięli - powiedział w obronie Mick.
- Przypomnijcie czego się uczycie ?
- Szkoła taneczna - powiedział dumnie Jack.
- I jeszcze was nie wyrzucili ? - nie żeby coś, ale do najgrzeczniejszych to oni nie należą.
- I ty przeciwko nam ? - zaczęli udawać, że płaczą.
- Oj no weź. Jeszcze mają czas by was wyrzucić - przyjacielsko klepłam ich w ramię, a po chwili wybuchnęliśmy śmiechem.
- A u ciebie jak w szkole ? - zapytał Mick.
- Skończyłam już szkołę - popatrzyli najpierw na siebie potem na mnie, ich miny są przekomiczne.
- Ale jak to ? Już ? Jesteś tylko rok starsza.
- Naukę zaczęłam w wieku pięciu lat. Kończyłam szkołę w grudniu.
- Jakie masz wykształcenie ? - zapytał skołowany Jack.
- Psycholog - poruszyłam zabawnie brwiami.
Naszą zabawną wymianę zdań przerwała Alice.
- Mick pójdziesz z nami na lody ?
- Pewnie - powiedział, a ja dałam mu 5-funtowy banknot.
- Przyjdźcie później na miejsce zbiórki - powiedziałam im gdy odchodzili.
My z Jack'iem ruszyliśmy dalej.
- Co u ciebie ? - zapytał po krótkiej chwili.
- Po staremu, a u ciebie ?
- To co widzisz.
- Jesteście już tutaj dość długo. Jak wam się tu podoba ?
- Nie sądziłem, że ten czas tak szybko zleci. Wszyscy przyjęli nas bardzo ciepło co pomogło nam się zaklimatyzować. Wśród ich wszystkich nie czuje się inny. Wreszcie mamy normalną, nieco dużą rodzinę.
- To co powiedziałeś jest piękne.
- Wiesz to również dzięki tobie nam się to udało. Jako jedna z pierwszych wyciągnęłaś do nas pomocną dłoń, próbowałaś nas zrozumieć. Tak jak wszystkich innych. Nam wszystkim pokazałaś, że mimo nieszczęść możemy być szczęśliwi. Że nigdy nie wolno się poddawać. Ty mimo nieszczęść się nie poddałaś. Dla wielu stałaś się wzorem do naśladowania. Jesteś nie tylko wolontariuszką, opiekunką, ale również przyjaciółką i siostrą - po moich policzkach strugami ciekły łzy.
Nie mogłam się powstrzymać od przytulenia go. Nie sądziłam, że mają o mnie takie zdanie. Nie miałam pojęcia, że można tak o mnie pomyśleć. To takie piękne. Trwaliśmy w uścisku kilka minut nic nie mówiąc. Podniosłam głowę do góry i ujrzałam w oczach chłopaka również łzy.
- To co powiedziałeś... Było... Nigdy czegoś takiego nie usłyszałam... Wy również jesteście moimi przyjaciółmi... Rodzeństwem ... Dziękuję... Za wszystko... Dzięki wam i mamie udało mi się przetrwać ten ciężki dla mnie okres... Dziękuję... Tego co powiedziałeś nigdy nie zapomnę.
Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Nie są to łzy smutku lecz szczęścia.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejoo. Oto nowy rozdział. Mam nadzieję, że się wam podoba. Przepraszam, że źle się go czyta, bo jest pisany na innym kompie i dlatego ;x
Muszę również wspomnie, że zdjęcia pomogła mi wybrać Kala ;*

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 5

        Moim oczom ukazało się pięć postaci. Wśród nich rozpoznałam dwie - Nialla i Liama. Co oni tutaj robią ? Co Liam tu robi ?! Nagle wszystko zaczęło do mnie docierać. Przecież Niall śpiewa z nim i pozostałymi chłopakami w One Direction stąd go skojarzyłam. Nie sądziłam, że kiedyś go jeszcze zobaczę. Zmienił się. Ma krótsze włosy i jest nieco wyższy.
- Amy ? - zamyślenia wyrwał mnie głos Nialla.
- Niall ? Co ty tutaj robisz ?
- Mówiłem ci, że idziemy dzisiaj odwiedzić nowych sąsiadów. Nie sądziłem, że to będziesz ty - uśmiechnęłam się na wspomnienie miło spędzonego czasu z blondynem.
- Wy się znacie ? - zapytał chłopak z loczkami ubrany w czerwoną koszulkę z krótkim rękawem i kremowe rurki. Jest przystojny.
- Pamiętacie jak wam mówiłem o dziewczynie którą dzisiaj spotkałem ? - zapytał blondyn pozostałych chłopaków.
- Miałeś rację mówiąc, że jest śliczna - powiedział loczek na co ja się zarumieniłam - jestem Harry, Harold, Hazza, Loczek, ale możesz mówić jak chcesz - przedstawił się i podał mi rękę, którą uścisnęłam.
- Amy.
- Jestem Louis , a w skrócie Lou, zresztą jak tam chcesz - powiedział chłopak w bluzce w paski i czerwonych rurkach. Jak jego poprzednik i wszyscy pozostali jest bardzo przystojny.
- Amy.
- Jestem Zayn, skrótu jeszcze nie ma - powiedział mulat, ubrany w  czerwoną bejsbolówkę, białą koszulkę i kremowe rurki, na co wszyscy się zaśmiali.
- Chodźcie do salonu - powiedziałam pomijając Liama ubranego w koszulę w kratę i jeansowe rurki. Gdy zdejmowali buty zaczęłam się kierować w stronę salonu.
- Kto przyszedł? - zapytała mama, gdy przekroczyłam próg razem z chłopakami.
- Nowi sąsiedzi - powiedziałam wskazując moich towarzyszy.
- Dobry wieczór - przywitali się w kulturalny sposób.
- Dobry wieczór - odpowiedziała im moja mama wstając z fotela na którym wcześniej siedziała.
- Jestem Harry - przedstawi się stojący obok mnie chłopak.
- Jestem Emma - uściskając podaną przez chłopaka rękę.
- Jestem Louis - powiedział pasiasty stojący obok Harrego.
- Emma - przestawiła się ściskając jego rękę.
- Jestem Niall - oznajmił Irlandczyk stojący obok niego, wykonując ten sam gest co pozostali.
- Emma.
- Jestem Zayn - przedstawiając się wykonał ten sam gest co inni.
- Emma.
- Cześć - powiedział Liam stojący ostatni w rzędzie, przytulając moją mamę.
- Ale ty wyrosłeś - powiedziała mierząc go wzrokiem. - siadajcie - wskazała na kanapy - chcecie coś do picia ? - zapytała ich.
- Herbatę - odrzekli jednogłośnie.
- Ja zrobię - powiedziałam wstając z miejsca, by uniknąć obecności Liama.
- Pomogę ci - zadeklarował się Harry idąc za mną do kuchni - Ładnie tu - powiedział gdy weszliśmy do pomieszczenia.
- Dzięki - powiedziałam stawiając wodę na herbatę - jak ci się podoba w Londynie ? - zapytałam nasuwając pierwszy lepszy temat.
- Jest świetnie. Londyn to naprawdę piękne miasto - tu się muszę z nim zgodzić, miasto jest na prawdę piękne - Bardzo mi się tu podoba.
- Zwiedzaliście już ? - zaprzeczył ruchem głowy - to cię kiedyś oprowadzę po najpiękniejszych miejscach - chłopak uśmiechnął się przyjaźnie - Oprócz śpiewania w zespole robisz coś innego ?
- Raczej nie, chyba, że gra w piłkę z chłopakami i pomaganie naszej stylistce w zajmowaniu się jej dzieckiem się liczy - zaśmiał się z własnych słów - A ty ?
- Jestem wolontariuszką w dom dziecka, czasami pomagam mamie w kwiaciarni i piszę piosenki.
- Wow. To niesamowite. A tata ? - zapytał gdy wyjmowałam filiżanki z szafki.
- Tata nie żyje - popatrzył na mnie zdziwiony gdy zalewałam herbatę.
- Przepraszam, nie wiedziałem - powiedział jakby na pocieszenie.
- Nic się nie stało. Już się przyzwyczaiłam, że go nie ma - wzięłam do ręki trzy filiżanki - weźmiesz resztę? - zapytałam, a gdy potwierdził to ruchem głowy udałam się do salonu.
- Już jesteście - powiedziałam mam jakby do siebie, gdy postawiliśmy herbatę na stolik - chłopcy własnie opowiadali mi o zespole.
- Fajnie. - powiedziałam siadając między Louisem, a Niallem.
- Pomyślałabyś kiedyś, że nasz Liam tak daleko zajdzie ? - wzrok wszystkich został skierowany na mnie.
- Nie.
- Zawsze byliście nie rozłączni. Tata zawsze mi mówił, że to będzie pewnie przyjaźń na zawsze, a teraz macie szansę tego dokonać - powiedziała uśmiechając się do mnie, ona chyba nie rozumie jak bardzo mnie skrzywdził. Ledwo udało mi się o nim trochę zapomnieć to on się znów zjawia i wszystko psuje!
- Mamo czy ty nie rozumiesz, że już nigdy nie będzie tak samo ? On to wszystko zniszczył! - powiedziałam ze łzami w oczach, po czym pobiegłam do swojego pokoju.

***

           Siedziałam od dwóch godzin na parapecie w pokoju, słuchałam muzyki i rozmyślałam. Dlaczego pojawił się teraz, gdy wszystko się ułożyło ? Nie mógł się odezwać przez te dwa lata ? Czy wogule kiedyś chciał do mnie zadzwonić i spytać co słychać ? Czy chciał mnie kiedykolwiek zobaczyć, przytulić ? Czy ma jeszcze nasze wspólnie zdjęcia ?  Jeżeli tata myślał, że to będzie przyjaźń na zawsze to się pomylił. Po ty wszystkim nie będę mu w stanie zaufać prze długi, długi czas. Wybaczyłam mu już dawno, ale nie zapomniałam. A może jednak uda nam się odzyskać dawną przyjaźń ? W końcu był jedną z nielicznych osób które mnie tak dobrze znały. Chciałabym, ale gdy go zobaczyłam to poczułam narastającą złość. Zresztą cóż się dziwić ? Mój jedyny i najlepszy przyjaciel wyjechał, przez dwa lata się do mnie nie odzywał. Jedyne informacje o nim czerpałam z telewizji, internetu, gazet i innych źródeł masowego przekazu. To naprawdę smutne, że to media dostarczały mi informacji o nim.

         Spojrzałam w okno. Mój wzrok zatrzymał się na świetle w pokoju w domu obok. To pewnie d tego domu wprowadzili się chłopcy. Ciekawe kto ma tam pokój? Oby nie Liam. Nagle w oknie pojawił się Niall. Uśmiechnęłam się do niego. Na chwilę zniknął za firanką. Po chwili pojawił się z dużym notesem i mazakiem. Pisał coś na jednej z kartek. Pokazał w moją stronę kartkę z napisem : Wszystko w porządku ? '' Jakie to słodkie. Wyjęłam spod poduszki, o którą się opierałam, tabliczkę i kredę. Nabazgrałam napis ,, Powiedzmy'' i pokazałam w jego stronę. On napisał ''Sorry :( '' . ,,Nie ma za co'' . ,,Jesteś na mnie zła? ''. ,,Nie''. Na pisaniu takich właśnie karteczek minęły nam następne dwie godziny.
-----------------------------------------------------------------------------
Hej xx Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba. Następne posty będą już nieco dłuższe. Zapraszam do komentowania ;) 

poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział 4

*** z perspektywy Amy***
Mogliśmy dojść najdalej ze wszystkich,
A teraz każde z nas szuka drugiego w snach,
To historia, która nie znajdzie końca
Opowiada o tych, których zmazał czas.
Może spotkają się jeszcze w samotnym mieście,
Może znajdą dzień, w którym zgubili szczęście,
Może miną się i pójdą w inną stronę,
Może tak może nie.

Śpiewając ostatnie słowa piosenki, głos mi się załamał. Łzy spływały po mojej twarzy. Dlaczego to tak boli ? - Piękna piosenka - usłyszałam głos za moimi plecami, szybko wytarłam ręką łzy i odwróciłam się - Twoja ? - pokiwałam potwierdzająco głową.
- Co tutaj robisz ? - zapytałam, nigdy tu nikogo nie widziałam. Miejsce jest nieco na odludziu, może dlatego.
- Przyjaciel pokazał mi to miejsce, powiedział, że dobrze się tu myśli.
Ma racje. Znajdowaliśmy się nad stawem na obrzeżach Londynu. Jest on obrośnięty drzewami, niektóre wyrastają bezpośrednio z wody. Na jednym brzegu było trochę piasku, a drugi brzeg, porośnięty trawą, stromo schodzi do stawu. Jest tu spokojnie, ciszę przerywa raz po raz śpiew ptaków. Miejsce jest naprawdę piękne. - A ty co tutaj robisz ? - zapytał patrząc na mnie swoimi pięknymi oczami. Bez problemu można się w nich zakochać.
- Przychodzę tutaj aby pomyśleć, powspominać i by po prostu posiedzieć - Niall zaśmiał się pod nosem, dlaczego on ciągle to robi ? - ostatnim razem ci się nie przedstawiłam, jestem Amy - wyciągnęłam w jego stronę rękę, którą uścisnął. - Nigdy wcześniej cię tu nie widziałam - powiedziałam po krótkiej chwili ciszy.
- Niedawno się tu wprowadziłem razem z przyjaciółmi. Dlaczego płakałaś ? - zapytał z troską w głosie, co mnie trochę zaskoczyło.
- Długa historia.
- Mam czas. Chętnie wysłucham - powiedział kładąc się wygodnie na trawie, a ja położyłam się na przeciwko niego.
- Niektórzy mówią, że czas leczy rany. Ja myślę, że nie mają racji. Wyjechał, znalazł sobie nowych przyjaciół. Zapomniał o mnie. Mówili mi, abym o nim zapomniała. Próbowałam, ale nie potrafię, to nie jest takie proste. Przecież o przyjaciołach się przecież nie zapomina.
- Nie rozumiem. Opowiesz mi tą historie od początku ? - czy on nie wie, że
ciekawość to pierwszy stopień do piekła ? Nie lubię o tym opowiadać, to
przeszłość, o której chcę zapomnieć. No, ale skoro zaczęłam to muszę
dokończyć.
- Yhy - zaczął bacznie mi się przyglądać - Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi odkąd pamiętam. Razem się wychowywaliśmy. Zawsze byliśmy nierozłączni, wszędzie razem. Najpierw było nas słychać potem widać - zachciało mi się śmiać na to wspomnienie -  Byliśmy dla siebie jak rodzeństwo. Teoretycznie nim byliśmy. Na jego mamę mówiłam ciociu, a na tatę wujku o na moich też. Od zawsze ładnie śpiewał, lubił to robić. Często śpiewał mi różne piosenki. Gdy dowiedziałam się, że odbędą się castingi do X-Factora, to zaciągnęłam go na nie. Razem z czwórką innych chłopaków w zespół. Wraz z programem nasz kontakt zaczął znikać, żadko przyjeżdżał do domu. Nie dzwonił do mnie, nie pisał sms'ów. Znalazł sobie nowych przyjaciół. Cieszę się, że tyle osiągnął, jednak w tym wszystkim zapomniał  o mnie i to dominuje nad wszystkim. Wybaczyłam mu to, ale nie zapomniałam, nie jestem w stanie. Na zawsze nie trwa wiecznie
- To o nim jest ta piosenka co śpiewałaś ? - zapytał wlepiając wzrok w wodę.
- Tak, a co ?
- Nic. Jest smutna. Nie wie co stracił. Na pewno teraz żałuje.
- Skąd możesz o tym wiedzieć? Było minęło, widocznie tak miało być. Najwyraźniej przyjaźń z Liamem nie była mi dana. - gdy usłyszał jego imię, przeniósł na mnie swój wzrok i zaczął mi się dokładnie przyglądać, nic z jego zachowania nie rozumiem - Nie rozmawiajmy o tym. Opowiedz mi coś o sobie. - chłopak zaśmiał się pod nosem, znowu.
- No to nazywam się Niall, ale to już wiesz. Mam 18 lat. Pochodzę z Irlandii. Mam starszego brata. Mieszam w Londynie od wczoraj. Jestem muzykiem.
- Co lubisz robić w wolnym czasie ?
- Komponuję piosenki, śpiewam. generalnie wszystko co z muzyką związane. - uśmiechnął się do mnie.
- Dlaczego akurat Londyn ? - zamyślił się, a po chwili odpowiedział z uśmiechem.
- Nasz wytwórnia się tu znajduje, większe możliwości. A tym większe możliwości tym lepiej - mówił to tak jakby to było oczywiste, w sumie jest muzykiem to mogłam się tego domyślić.
- Na jakim instrumencie grasz ?
- Na gitarze - zaczął udawać, że gra. Wygląda to komicznie.
- Zagrasz kiedyś dla mnie ? - chciałabym usłyszeć jak gra. To może być ciekawe.
- Jak ty dla mnie zaśpiewasz - no i kij, ja mu nie zaśpiewam to on dla mnie nie zagra. - to teraz ty coś o sobie opowiedz.
- Mam na imię Amy. Mam 18 lat. Mój tata był polakiem. Nie mam rodzeństwa. Mieszkam w Londynie od 1,5 roku. Nie gram w zespole - zaczął się śmiać. Czy ja powiedziałam coś śmiesznego? Ach no tak, powtórzyłam jego wypowiedź.
- Co robisz w wolnym czasie ? - zapytał przenosząc na mnie swój wzrok.
- Komponuje piosenki i jestem wolontariuszką w Domu Dziecka - uśmiechnęłam się na myśl o tych wszystkich czarujących dzieciach. Niall zaczął się we mnie po raz kolejny wpatrywać, był zaskoczony.
- Tego bym się po tobie nie spodziewał. - pokiwał głową z uznaniem - Dlaczego to robisz ?
- Nie wszyscy mają tyle szczęścia co ja. Jedni nie mają rodziców, innych rodzice oddali tam. Każde dziecko jest inne, ma swoją własną historie, która czeka na odkrycie. Czuje się delikatną satysfakcje, gdy uda się dotrzeć do dziecka zamkniętego w sobie. Jedni są spokojni inni zamknięci w sobie, zbuntowani.  Lubię pomagać innym. Jest to pewna forma podziękowania za to, że tam nie trafiłam.
- To co robisz jest wspaniałe. Nigdy nie patrzyłem na to z tej strony. Wspomniałaś, że mogłaś tam trafić. Dlaczego ? - powiedział to powoli, jakby bał się, że powie coś nie tak.
- 1 i 3 miesiące temu moi rodzice mieli wypadek. Jakiś idiota jadący z naprzeciwka, uderzył z ogromną prędkością w ich auto. Pech chciał, że uderzył w miejsce kierowcy. Tata zmarł na miejscu, a mama trafiła z ciężkimi obrażeniami do szpitala. Jej stan psychiczny długo się nie poprawiał. Widziała jak umierał, ale nie mogła mu pomóc -  wspomnienia wróciły, łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Niall nic nie mówiąc mnie przytulił.
- Przepraszam. Nie wiedziałem. Przykro mi - powiedział dalej mnie tuląc.
- Dzięki, znowu - powiedziałam puszczając go i ocierając mokre od łez policzki.
- Tata na pewno jest z ciebie dumny.
- Skąd to możesz wiedzieć ?
- Mało jest ludzi decydujących się na pomoc innym. Taka córka to powód do dumy, nie ważne czy twój tata żyje czy nie - mówił to z przekonaniem i determinacją. Ten chłopak coraz bardziej mnie zaskakuje.
- Tęsknisz za nim ?
- To jest chyba oczywiste. Brakuje mi wspólnych wygłupów, zabaw, naszych rozmów. Bez niego jest inaczej.
- Kiedyś się jeszcze na pewno spotkacie - uśmiechnął się do mnie pocieszająco.
- Mam nadzieję.
Blondyn spojrzał na swój zegarek.
- Przepraszam, ale muszę już iść. Musimy dzisiaj odwiedzić nowych sąsiadów - wstał z trawy, otrzepał się i spojrzał na mnie.
- Też się będę zbierać. Mam nadzieje, że się jeszcze spotkamy - powiedziałam wstając, zaczęłam iść w stronę domu.

** 2 godziny później **

              Siedzę z mamą w salonie, oglądamy Kac Vegas 3. Śmiejemy się niemal całym czasem. Kiedyś uczyłam mamę zachowywać się jak nastolatka i jak widać zapamiętała to do teraz. Tata zawsze świetnie udawał wyluzowanego nastolatka, zresztą podchodził do życia na luzie. Uważał, że oceny nie są najważniejsze, zawsze mi powtarzał, że liczy się dobra zabawa. W niektórych sytuacjach potrafił zachować powagę, jednak nie zawsze. Mama jest nieco inna. Uważa, że powinna być nieco poważniejsza więc odpowiadał jej mój tryb życia jaki prowadziłam przez 2 lata. Dom-szkoła-dom-nauka-czytanie-sen-szkoła-dom i tak dalej. Nie byłam taka jaka ona by chciała bym była. Lubiłam się zabawić, powygłupiać, jednak
przez ten czas bez Liama stałam się bardziej poważna, nie umiem cieszyć się życiem tak jak wcześniej. Mimo wszystką w głębi duszy pozostałam sobą.
           Usłyszałam dzwonek do drzwi. 
- Ja otworzę - powiedziałam wstając z kanapy, na której siedziałyśmy.
Mijając lustro, przejrzałam się w nim. Mam na sobie zielone rurki, białą koszulkę z Myszką Mickey i czarne Vansy. Włosy spięłam w luźnego koka. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i otworzyłam drzwi.
----------------------------------------------------------------------
Hejoo. Jak wam się podoba rozdział ? Jeśli chodzi o piosenkę na początku to jest to Mogliśmy - Verba. Niektóre piosenki będę ''przypisywała'' Amy jako jej twórczość.