Wyciągnęłam z szafy szare jeansy, białą koszulkę z cyfrą jedenaście, która ma wydłużany tył. Dobrałam do tego czarne trampki. Z wybranym zestawem ruszyłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie piżamę i ubrałam wybrane ubrania. Włosy rozczesałam i zostawiłam tak jak są. Nałożyłam jeszcze tylko pomadkę i byłam gotowa do wyjścia.
Do najbliższego sklepu mam około trzy minuty. Idąc spacerkiem zauważyłam, że dzisiejszy dzień jest na razie najcieplejszym wiosennym dniem. Jakoś wcześniej nie zwróciłam na to większej uwagi.
Wchodząc do sklepu wzięłam koszyk do ręki i zaczęłam rozglądać się po półkach. Wrzuciłam do niego kilka bułek w reklamówce, stojąc koło owoców usłyszałam rozmowę stojących obok mnie pań :
- Prawie mnie potrącił jak pędził tym wózkiem! Jeden zabrał mi kurczaka z ręki i powiedział, że jemu bardziej się przyda. Inny zabrał mi reklamówkę bananów twierdząc, że jego kolega małpa ich potrzebuje. Ta młodzież jest teraz taka niewychowana - żaliła się pani o siwych włosach.
- Daj spokój kochana. Mi to jeden wziął z ręki marchewki, a inny jak chciałam kupić łyżki to ze łzami w oczach powiedział, żebym tego nie robiła, niech nie krzywdzę innych ...
Nie słuchałam ich dalszej rozmowy, bo ledwo wytrzymywałam pohamowania śmiechu. Ciekawe o kim mówiły ? Muszą to być inteligentne osoby jak nic.
Wzięłam kilka pomarańczy i bananów i ruszyłam dalej. Wzięłam dwa ogórki i obróciłam się ledwo unikając czołowego z Jackobem i Mickiem.
- Wystraszyliście mnie - powiedziałam, a oni zaczęli się śmiać - to nie jest śmieszne - fuknęłam.
- Jest ... haha ... Gdybyś widziała swoją minę... hahah - wydukał Jack między napadami śmiechu.
- Bardzo śmieszne.
- Dobra, dobra sorry - powiedział Mick.
- Co tu robicie ? - zapytałam gdy doprowadzili się do porządku.
- Kupujemy rzeczy do lodówki - powiedział blondyn wskazując na wózek.
- Nie powinniście być w szkole ?
- Mamy dopiero na jedenastą - powiedział radośnie - a ty co tu robisz ?
- Zakupy. Lodówka sama się nie napełni - powiedziałam próbując sięgnąć po płatki, niestety jestem niska i nie dosięgam. Poczułam jak ktoś mnie podnosi na wysokość półki, korzystając z okazji wzięłam moje ulubione płatki - Możesz mnie już postawić.
- Hmm nie - powiedział Jack, który mnie trzymał. Po chwili posadził mnie na półce i zaczął odchodzić.
- Ej wracaj! Ściągnij mnie!
- A co z tego będę miał? - zapytał robiąc cwaną minę.
- Satysfakcję ? - zapytałam błagalnym tonem.
On litując się nade mną podszedł i mnie ściągnął.
- Znaj moją litość - powiedział śmiejąc się.
- Jesteś okropny - powiedziałam dźgając go w ramie - Masz okropnego brata - powiedziałam o Micka, gdy zrównaliśmy z nim krok.
- Wiem - powiedział ze śmiechem.
- Podasz mi kawę? - zapytałam go, a Jack się zaśmiał.
- Yhy, herbatę też ?
- Tak. Dzięki.
- Nie ma za co - powiedział podając mi je.
- Uwaga! - usłyszeliśmy za naszymi plecami i szybko odsunęliśmy się na bok.
Nagle minęli nas Louis i Niall w wózku sklepowym jadący w stronę wierzy z puszek. Po chwili wjechali w nią powodując głośne łupnięcie. Razem z chłopkami popatrzyliśmy na siebie, po czym wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
Niedługo później dobiegł do nich Liam krzycząc po nich, że mieli uważać. Louis i Niall popatrzyli na niego ze skołowanymi minami.
- No sorki no. Nie przewidziałem, że uderzymy w coś.
- Według twojego mniemania nic nie miało ci stanąć na drodze ?
- No mniej-więcej.
- Czyli według ciebie nie ma w sklepie ludzi, koszyków, stoisk ?
Louis podniósł rękę w górę po czym zrezygnowany opuścił ją na dół.
- Wiecie, że musicie teraz przeprosić ekspedientkę, która to układała i tych co prawie potrąciliście ?
- Dobrze tato - odpowiedzieli mu zgodnie i zaczęli rozglądać się dookoła, gdy nas zobaczyli zaczęli iść w naszym kierunku.
- Cześć Amy - powiedzieli.
- Hej chłopcy.
- No ten - zaczął Louis- przepraszamy, że prawie was rozjechaliśmy, ale to nie nasza wina, że wózek tak się rozpędził. Poza tym nie powinni stawiać tu tylu stoisk - powiedział wielce oburzony faktem, że w sklepach są stoiska.
- Mogłem zginąć! - powiedział Mick udając oburzonego, jak zawsze musi wtrącić swoje trzy grosze - co ja bym wtedy powiedział cioci ?
- Że potrącił się wózek sklepowy jadący 3 km/h - powiedział Jackob śmiejąc się z niego - Śmierć tragiczna.
- A właśnie wy się jeszcze nie znacie. To jest Jackob - powiedziałam wskazując blondyna - A to jest Mick - powiedziałam wskazując drugiego towarzysza moich zakupów - To Niall i Louis moi nowi sąsiedzi - przedstawiłam ich również. - Następnym razem uważajcie - pogroziłam im palcem.
- Dobrze mamo. Narazie - powiedzieli odchodząc w stronę ekspedientki, a my udaliśmy się w stronę kasy.
- 14 funtów się należy - powiedziała czarnowłosa karierka.
- Proszę - powiedziałam podając jej banknot - Do zobaczenia - powiedziałam chłopakom, gdy się rozchodziliśmy w różne strony.
- Narazie - odpowiedzieli.
***
Strasznie mi się w domu nudziło więc postanowiłam przejść się na spacer. Napisałam mamie kartkę by się nie martwiła. Włożyłam do torebki portfel, dokumenty, znicz i zapałki. Ubrałam buty i wyszłam z domu zamykając poprzednio drzwi. Zaczęłam kierować się w stronę furtki. Ledwo ją zamknęłam spotkałam nowych sąsiadów.
- Hej.
- Siemka.
- Hejo.
- Hej - odpowiedziałam im. - Przepraszam za moje ostatnie zachowanie, ale mama wie, że nie powinna zaczynać tego tematu - powiedziałam patrząc ukradkiem na Liama, jego reakcja była taka jak się spodziewałam.
- Nic się nie stało - powiedział Zayn.
- Gdzie się wybierasz ? - zapytał marchewkowy.
- Na grób taty, a potem na cmentarz - gdy wspomniałam o tacie Li nie wyglądał na zaskoczonego, wiedział o jego śmierci ? - Idziecie ze mną ?
- Ja się umówiłem z Perrie - powiedział mulat.
- Ja z Elenaor - poinformował Louis.
- Ja z Danielle - powiedział Liam.
- A ja chętnie się przejdę - powiedział jak zawsze uśmiechnięty Niall.
- Świetnie. Chodźmy - powiedziałam do Horana.
Przez krótką chwilę panowała między nami cisza. Popatrzyłam na niego. Jest dzisiaj ubrany w białą koszulkę, bluzę bliżej nie określonego koloru i jeansy.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi od razu, że znasz Liama ?
Niall zamyślił się na chwilę.
- Czy gdybym powiedział ci od razu, że go znam i że to mój przyjaciel to rozmawiałabyś ze mną ? Czy byś mnie raczej unikała ? - odpowiedział na moje pytanie pytaniem, cwany.
- Pewnie nie.
- No widzisz. Temu ci nie mówiłem - zaśmiał się.
Dzięki temu, że nic mi wtedy nie powiedział mogliśmy normalnie rozmawiać, przebywać w swoim towarzystwie. Mimo, że spotkaliśmy dotychczas dwa razy to czuje się jakbym znała go od zawsze. Może to dzięki jego charyzmie i empatyczności ? Jeszcze do tego nie doszłam.
- Jak to jest być gwiazdą ?
- Wiesz to wszystko nie jest takie kolorowe jak się może wydawać. Ludzie nas nienawidzą przez to, że osiągnęliśmy sukces. Zawsze muszę wyglądać nienagannie, musimy się kulturalnie zachowywać, musimy pilnować tego co mówimy. Mimo, że to robimy to i tak zawsze jest coś nie tak jak ma być, więc nie warto. I tak każdy z nas jest sobą więc trudno jest nam być na zawołanie kimś innym. Media śledzą nas na każdym kroku. Każdy twój ruch może stać się sensacją. Wtedy nawet kuzynka może stać się moją nową dziewczyną - zaśmiał się - ale to są minusy, a plusów jest znacznie więcej.
- Na przykład ?
- Podróżujemy po całym świecie. Poznajemy mnóstwo fantastycznych osób. Zdobywamy najlepszych na świecie fanów. Cały nasz sukces jest dzięki nim więc cała nasza praca, wszystko co robimy jest dla nich, no i troszeczkę dla naszej satysfakcji, że robimy coś dobrze - uśmiechnął się. - staramy się aby każdy koncert, każde spotkanie zapamiętały do końca.
W takich właśnie momentach widać, że mają uczucia, że nie stali się kolejną rozpuszczoną gwiazdką, że nadal są zwykłymi ludźmi.
- Nie chciałbyś czasem cofnąć się wstecz, nie pójść na kasting i nie zostać sławnym ?
- A czy ty byś nie chciała cofnąć się wstecz, nie poznać Liama i nie cierpieć przez niego ?
- Nie odwracaj kota do góry ogonem - powiedziałam przyjacielsko uderzając go w ramie na co on się zaśmiał.
- Czasami mam ochotę być zwykłym nastolatkiem. Ale śpiewanie jest tym co kocham, to daje mi niesłychaną radość. Czasami to wszystko mnie jednak przerasta - wymagają od nas byśmy dorośli w krótkim czasie, umieli podejmować samodzielne decyzje. Mimo wszystko zawsze mieliśmy to głęboko gdzieś i teraz taki Hazza i Lou są tacy jacy są - znów się zaśmiał.
Na tym zakończyliśmy naszą chwilową rozmowę, bo weszliśmy na terem cmentarza. Stanęliśmy przed grobem taty i w ciszy się modliliśmy.
- Twój tata nie był polakiem, co nie ? - zapytał.
- Nie. Był pół anglikiem, pół polakiem. Urodził się w Polsce, a w wieku pięciu lat przeprowadzili się do Wolverhampton.
- Nigdy nie byłem w Polsce - stwierdził z delikatną nutą smutku w głosie.
- Musicie kiedyś koniecznie tam polecieć. Kraj jest na prawdę piękny. A poza tym macie tam bardzo oddane fanki - powiedziałam ruszając 'zabawnie' brwiami.
- Na pewno kiedyś się tam wybierzemy.
- Trzymam cię za słowo. Chodźmy dalej - powiedziałam ciągnąc go w stronę wyjścia - Jak to jest mieszkać z samymi chłopakami ?
- No wiesz interesująco. Z tymi leniami to wszystko możliwe.
- Dzielicie się obowiązkami ?
- Zazwyczaj tak. Każdy z nas umie coś innego i to robi - Liam i Harry gotują, Lou i ja robimy zakupy, bo oni zawsze kupują za mało, a Zayn sprząta. Chyba, że któregoś nie ma to losowo.
- Dziewczynami też się dzielicie?
- Tu to trochę inaczej przebiega - zaśmiał się - Zazwyczaj ''bierze'' ją - zrobił cudzysłów w powietrzu - ten któremu bardziej zależy. Na tym polega nasza przyjaźń.
Po tym co powiedział zrobiło mi się nieco smutno. On ma przyjaciół na których może liczyć, a ja ? Nie żebym nie mogła liczyć na Jacka czy Micka, ale to nie to samo.
Spojrzałam na Nialla. Swój wzrok skierował na bliżej nie określony punkt. Mocno się na czymś skupia, bo aż zrobiły mu się malutkie 'zmarszczki' na czole. W takim wydaniu wygląda świetnie. Uroczo i pociągająco. O czym ja myślę ?! skarciłam się w myślach. To tylko kolega.
Nim się spostrzegłam byliśmy już na miejscu. Znajdowaliśmy się na jednym ze wzgórz Londynu, z którego widać całe miasto. Znajduje się tu duże drzewo i ławka.
- Pięknie tu - powiedział rozglądając się uważnie dookoła - Jak tu trafiłaś ?
- Po przeprowadzce tata mnie tu zabrał, to miało być nasze miejsce. Pokazał mi jeszcze kilka innych miejsc o których nie miałam pojęcia, a do kilku trafiłam sama.
Usiedliśmy na ławce i każdy pogrążył się w własnych myślach.
Ciekawe czy Liam jest dla nich tak samo wspaniałym przyjacielem jakim był dla mnie ? Mimo wszystko chciałabym się z nim 'pogodzić', ale nie jestem jeszcze gotowa. Zbyt wiele kosztowała mnie jego strata. To by się mogło wydawać proste, ale absolutnie takie nie jest. Zabrakło go w ciężkich dla mnie momentach. Musiałam nauczyć się radzić sobie sama. Przestałam ufać ludziom (były jednak skrajne przypadki typu Jack, Miack i Niall). Ale może to wszystko było po to bym uświadomiła sobie jak ważny był dla mnie ?
- Ten chłopak co byłaś z nim ostatnio w parku to twój chłopak ? - zapytał dość niepewnie.
- Jackob ? Skąd ten pomysł ?
- Przytulaliście się, często was razem widuje - powiedział unikając kontaktu wzrokowego, który zawsze utrzymywał podczas rozmowy.
- Jest jednym z podopiecznych DD. Czasami spędzamy czas poza nim.
- Dlaczego wtedy płakałaś ?
- A wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła ? - farbowany zgromił mnie spojrzeniem - Powiedział mi wtedy parę pięknych słów i tyle.
- A ten drugi ?
- Mick. Jego brat bliźniak.
- Dlaczego tam trafili ?
- Czy to wywiad środowiskowy?
- Daj spokój, tylko pytam.
- Wiem. Ich rodzice są alkoholikami. Niby mieli wszystko, ale nie mieli miłości. Pewnego dnia zrobili im awanturę, sąsiedzi zadzwonili po policję i trafili tutaj. Ich młodszą siostrę adoptowano, a ich niestety nie.
- Wszyscy mają tam taką smutną historie ?
- Niestety bywają smutniejsze. Kiedyś zabiorę was tam i sami zobaczycie. Najbardziej mi szkoda tych wszystkich małych dzieci. One potrzebują miłości, a my nie do końca potrafimy im ją dać.
- Chciałbym im jakoś pomóc - powiedział blado się uśmiechając.
- To pomóż.
- Jak ?
- Możecie zachęcać innych do adopcji.
- Pomyślę nad tym.
Zapadła między nami chwilowa cisza, którą szybko przerwałam.
- Liam nadal jest taki opiekuńczy ?
- Niestety. Nazywamy go Dad' ym.
- Zawsze taki był. ''Pilnował mnie by nic mi się nie stało, sama nie wiem czemu - uśmiechnęłam się na to wspomnienie - Pamiętam, że jak kiedyś byłam chora to nie mogłam zejść na dół po picie, bo ''jeszcze zemdleje i co wtedy ?''. A jak tylko szedł do siebie to biegłam po schodach w górę i w dół by sprawdzić czy miał rację.
- Tęsknisz za nim ?
- Brakuje mi jego obecności. Czasami chciałam by przyszedł, przytulił, po prostu był przy mnie.
- To porozmawiaj z nim.
- Nie. Jeszcze nie teraz.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka ;) Rozdział dodaje już dzisiaj, bo udało mi się go już przepisać. Mam do was pytanie, ale opowiedzcie szczerze : Czy ja was tym opowiadaniem nie zanudzam ? Proszę o szczere odpowiedzi.
Dzięki temu, że nic mi wtedy nie powiedział mogliśmy normalnie rozmawiać, przebywać w swoim towarzystwie. Mimo, że spotkaliśmy dotychczas dwa razy to czuje się jakbym znała go od zawsze. Może to dzięki jego charyzmie i empatyczności ? Jeszcze do tego nie doszłam.
- Jak to jest być gwiazdą ?
- Wiesz to wszystko nie jest takie kolorowe jak się może wydawać. Ludzie nas nienawidzą przez to, że osiągnęliśmy sukces. Zawsze muszę wyglądać nienagannie, musimy się kulturalnie zachowywać, musimy pilnować tego co mówimy. Mimo, że to robimy to i tak zawsze jest coś nie tak jak ma być, więc nie warto. I tak każdy z nas jest sobą więc trudno jest nam być na zawołanie kimś innym. Media śledzą nas na każdym kroku. Każdy twój ruch może stać się sensacją. Wtedy nawet kuzynka może stać się moją nową dziewczyną - zaśmiał się - ale to są minusy, a plusów jest znacznie więcej.
- Na przykład ?
- Podróżujemy po całym świecie. Poznajemy mnóstwo fantastycznych osób. Zdobywamy najlepszych na świecie fanów. Cały nasz sukces jest dzięki nim więc cała nasza praca, wszystko co robimy jest dla nich, no i troszeczkę dla naszej satysfakcji, że robimy coś dobrze - uśmiechnął się. - staramy się aby każdy koncert, każde spotkanie zapamiętały do końca.
W takich właśnie momentach widać, że mają uczucia, że nie stali się kolejną rozpuszczoną gwiazdką, że nadal są zwykłymi ludźmi.
- Nie chciałbyś czasem cofnąć się wstecz, nie pójść na kasting i nie zostać sławnym ?
- A czy ty byś nie chciała cofnąć się wstecz, nie poznać Liama i nie cierpieć przez niego ?
- Nie odwracaj kota do góry ogonem - powiedziałam przyjacielsko uderzając go w ramie na co on się zaśmiał.
- Czasami mam ochotę być zwykłym nastolatkiem. Ale śpiewanie jest tym co kocham, to daje mi niesłychaną radość. Czasami to wszystko mnie jednak przerasta - wymagają od nas byśmy dorośli w krótkim czasie, umieli podejmować samodzielne decyzje. Mimo wszystko zawsze mieliśmy to głęboko gdzieś i teraz taki Hazza i Lou są tacy jacy są - znów się zaśmiał.
Na tym zakończyliśmy naszą chwilową rozmowę, bo weszliśmy na terem cmentarza. Stanęliśmy przed grobem taty i w ciszy się modliliśmy.
- Twój tata nie był polakiem, co nie ? - zapytał.
- Nie. Był pół anglikiem, pół polakiem. Urodził się w Polsce, a w wieku pięciu lat przeprowadzili się do Wolverhampton.
- Nigdy nie byłem w Polsce - stwierdził z delikatną nutą smutku w głosie.
- Musicie kiedyś koniecznie tam polecieć. Kraj jest na prawdę piękny. A poza tym macie tam bardzo oddane fanki - powiedziałam ruszając 'zabawnie' brwiami.
- Na pewno kiedyś się tam wybierzemy.
- Trzymam cię za słowo. Chodźmy dalej - powiedziałam ciągnąc go w stronę wyjścia - Jak to jest mieszkać z samymi chłopakami ?
- No wiesz interesująco. Z tymi leniami to wszystko możliwe.
- Dzielicie się obowiązkami ?
- Zazwyczaj tak. Każdy z nas umie coś innego i to robi - Liam i Harry gotują, Lou i ja robimy zakupy, bo oni zawsze kupują za mało, a Zayn sprząta. Chyba, że któregoś nie ma to losowo.
- Dziewczynami też się dzielicie?
- Tu to trochę inaczej przebiega - zaśmiał się - Zazwyczaj ''bierze'' ją - zrobił cudzysłów w powietrzu - ten któremu bardziej zależy. Na tym polega nasza przyjaźń.
Po tym co powiedział zrobiło mi się nieco smutno. On ma przyjaciół na których może liczyć, a ja ? Nie żebym nie mogła liczyć na Jacka czy Micka, ale to nie to samo.
Spojrzałam na Nialla. Swój wzrok skierował na bliżej nie określony punkt. Mocno się na czymś skupia, bo aż zrobiły mu się malutkie 'zmarszczki' na czole. W takim wydaniu wygląda świetnie. Uroczo i pociągająco. O czym ja myślę ?! skarciłam się w myślach. To tylko kolega.
Nim się spostrzegłam byliśmy już na miejscu. Znajdowaliśmy się na jednym ze wzgórz Londynu, z którego widać całe miasto. Znajduje się tu duże drzewo i ławka.
- Pięknie tu - powiedział rozglądając się uważnie dookoła - Jak tu trafiłaś ?
- Po przeprowadzce tata mnie tu zabrał, to miało być nasze miejsce. Pokazał mi jeszcze kilka innych miejsc o których nie miałam pojęcia, a do kilku trafiłam sama.
Usiedliśmy na ławce i każdy pogrążył się w własnych myślach.
Ciekawe czy Liam jest dla nich tak samo wspaniałym przyjacielem jakim był dla mnie ? Mimo wszystko chciałabym się z nim 'pogodzić', ale nie jestem jeszcze gotowa. Zbyt wiele kosztowała mnie jego strata. To by się mogło wydawać proste, ale absolutnie takie nie jest. Zabrakło go w ciężkich dla mnie momentach. Musiałam nauczyć się radzić sobie sama. Przestałam ufać ludziom (były jednak skrajne przypadki typu Jack, Miack i Niall). Ale może to wszystko było po to bym uświadomiła sobie jak ważny był dla mnie ?
- Ten chłopak co byłaś z nim ostatnio w parku to twój chłopak ? - zapytał dość niepewnie.
- Jackob ? Skąd ten pomysł ?
- Przytulaliście się, często was razem widuje - powiedział unikając kontaktu wzrokowego, który zawsze utrzymywał podczas rozmowy.
- Jest jednym z podopiecznych DD. Czasami spędzamy czas poza nim.
- Dlaczego wtedy płakałaś ?
- A wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła ? - farbowany zgromił mnie spojrzeniem - Powiedział mi wtedy parę pięknych słów i tyle.
- A ten drugi ?
- Mick. Jego brat bliźniak.
- Dlaczego tam trafili ?
- Czy to wywiad środowiskowy?
- Daj spokój, tylko pytam.
- Wiem. Ich rodzice są alkoholikami. Niby mieli wszystko, ale nie mieli miłości. Pewnego dnia zrobili im awanturę, sąsiedzi zadzwonili po policję i trafili tutaj. Ich młodszą siostrę adoptowano, a ich niestety nie.
- Wszyscy mają tam taką smutną historie ?
- Niestety bywają smutniejsze. Kiedyś zabiorę was tam i sami zobaczycie. Najbardziej mi szkoda tych wszystkich małych dzieci. One potrzebują miłości, a my nie do końca potrafimy im ją dać.
- Chciałbym im jakoś pomóc - powiedział blado się uśmiechając.
- To pomóż.
- Jak ?
- Możecie zachęcać innych do adopcji.
- Pomyślę nad tym.
Zapadła między nami chwilowa cisza, którą szybko przerwałam.
- Liam nadal jest taki opiekuńczy ?
- Niestety. Nazywamy go Dad' ym.
- Zawsze taki był. ''Pilnował mnie by nic mi się nie stało, sama nie wiem czemu - uśmiechnęłam się na to wspomnienie - Pamiętam, że jak kiedyś byłam chora to nie mogłam zejść na dół po picie, bo ''jeszcze zemdleje i co wtedy ?''. A jak tylko szedł do siebie to biegłam po schodach w górę i w dół by sprawdzić czy miał rację.
- Tęsknisz za nim ?
- Brakuje mi jego obecności. Czasami chciałam by przyszedł, przytulił, po prostu był przy mnie.
- To porozmawiaj z nim.
- Nie. Jeszcze nie teraz.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka ;) Rozdział dodaje już dzisiaj, bo udało mi się go już przepisać. Mam do was pytanie, ale opowiedzcie szczerze : Czy ja was tym opowiadaniem nie zanudzam ? Proszę o szczere odpowiedzi.