wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział 9

      Obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Jest 9:03. Kto o tej porze już wstał ? Nieważne kto dzwonił, ale niech wie, że przerwał mi sen, a tak się nie robi. On jeszcze nie wie, że co zrobił.
      Znielubiany przeze mnie ktoś nie dawał ni spokoju. Rzuciłam wiązankę przekleństw pod adresem natarczywego człowieka dobijającego się do drzwi. Nie mając innego wyjścia wstałam z łóżka i poczłapałam na dół. To co zobaczyłam przez wizjer wstrząsnęło mną. Co jak co, ale on jest ostatnią osobą jakaś się tu spodziewam o tak wczesnej porze.
- Czy tobie do cholery odbiło ?!
- Co ja zrobiłem? - zapytał zaskoczony moim zachowaniem.
- Ty wiesz która jest godzina ?!
- Prawie południe ?
- Jest dziewiąta! Normalni ludzie o tej porze śpią! Ja też chcę.
- Przepraszam - powiedział - wiem jest wcześnie, ale po prostu muszę z kimś porozmawiać, a na chłopaków nie ma co liczyć.
- Dlaczego kopnął mnie właśnie ten zaszczyt ? - zapytałam nie kryjąc ciekawości.
- Liam zawsze mówił, że jak ktoś ma jakiś problem to najlepiej poradzić się ciebie. Można ci zaufać i z wszystkiego zwierzyć. A wiesz on prawie nigdy się nie myli - powiedział nieco śmielej.
       Po raz kolejny ktoś mi wspomina, że Liam coś mu mówił o mnie. To nie logiczne, on przecież zapomniał. Nie dzwonił, nie pisał, a jednak o mnie rozmawiał.
       A może wcale nie zapomniał ? Przeszło mi przez myśl.
- Miło mi. Wejdź - powiedziałam robiąc mu przejście w drzwiach.  
      Chłopak ubrany jest w ciemne jeansy, granatową koszulkę z białymi napisami, szarą czapkę i czarne conversy. Patrząc na niego przypomniałam sobie, że nadal jestem w piżamie.
- Poczekaj w salonie, a ja idę się ubrać.
- Okey - powiedział i usiadł na sofie.
      Pobiegłam do swojego pokoju. Wpadłam szybko do garderoby i wybrałam pierwszy lepszy, pasujący do siebie zestaw ubrań. Padło na siwą koszulkę z jednorożcem, jasne jeansy i różowe szelki. Z wybranymi ubraniami udałam się do łazienki. Szybko się przebrałam i spojrzałam w lustro. Widok mnie przeraził. Jak on mógł się nie przestraszyć ? Włosy w nieładzie, blada twarz.
     Doprowadzenie się do efektu oglądalności zajęło mi kilka minut. Gdy uznałam, że wyglądam dość normalnie zeszłam na dół do mojego niespodziewanego gościa.
     Zastałam go na oglądaniu fotografii stojących na półkach. Wskazał na jedną z nich.
- Kto to ? - zapytał wskazując osoby na zdjęciu.
- Podopieczni Domu Dziecka.
- Wszyscy są tacy uśmiechnięci.
- A jacy niby mają być ?
- Nie wyglądają na osoby, które nie mają rodziny.
- Kto powiedział, że jej nie mają ? - spojrzał na mnie zdziwiony.
- Ale no, bo oni nie mają rodziny dlatego tam są.
- Może i tak, ale oni wszyscy są dla siebie jak rodzina. Każdy kocha każdego jak rodzeństwo i tak się właśnie traktują. Są względem siebie bardzo wyrozumiali, mocno się wspierają. Dla nich nie ma znaczenia z jakiej rodziny kto pochodzi, każdy jest taki sam, nikt nie jest najważniejszy, są tak samo ważni. Tak jak w rodzinie, prawda ? - po tym co powiedziałam widocznie go zatkało.
- Nigdy tak na to nie patrzyłem. Dla mnie to zawsze były dzieci, którym szczęście w życiu nie dopisało.
- Kolejny raz słyszę, że ktoś tak o nich nie myślał. To dowodzi tego, że ludzie nie zastanawiają się nad takimi sprawami. Dla nich to po prostu kolejne dziecko, które tam trafiło. Tak na prawdę to jest kolejne 'niechciane' dziecko, które tam czuje się jak w prawdziwej rodzinie. Ono nareszcie tam znalazło kochającą rodzinę. Choć nie są prawdziwą rodziną, to łączy je wiele rzeczy. To sprawia, że są sobie na prawdę bliscy. to prawda, że większości z nich się w życiu nie powiodło, ale nie są smutni. Nie mają dlaczego.
- Wiesz, że to co mówisz ma naprawdę wielką siłę. Ma jakieś znaczenie dla swoich słuchaczy ? - zapytał odkładając zdjęcie na swoje miejsce, pokiwałam głową zaprzeczając mu - To co powiedziałaś mi i Niallowi naprawdę nie poszło w zapomnienie. Wzięliśmy to sobie do serca. To wszystko dało nam nowy punkt widzenia. Dziękuje. - powiedział.
     Nie wiedziałam, że ktokolwiek się przejmował tym co mówiłam. A tu takie miłe rozczarowanie. Może ktoś wreszcie przejmie się losem tych dzieci. Najbardziej na świecie pragnę by znalazły one osoby, które zechcą je wziąć do siebie, zaadoptować.
- To twój chłopak ? - zapytał wskazując inne zdjęcie.
     Byłam na nim z Jackobem. Zostało zrobione podczas wycieczki w góry.
- Czemu wy sobie ubzduraliście, że on jest moim chłopakiem? Najpierw Niall, teraz ty. - powiedziałam lekko speszona.
- Bo tak wyglądacie - zaśmiał się.
- Jackob jest moim przyjacielem i jednych z tych 'co im w życiu szczęście nie dopisało' - powiedziałam robiąc w powietrzu cudzysłów przy ostatnich słowach - Czy tak wygląda nieszczęśliwe dziecko ?
- O jacie. Gdybyś mi nie powiedziała bym się nie domyślił, że on jest w domu dziecka. Wygląda na bardzo szczęśliwego.
- Bo taki jest. Tak ja mówiłam, to że tam jest nie oznacza, że ma być smutny. Wiesz, muszę was tak zabrać, by rozjaśnić wam parę spraw. - powiedziałam uśmiechając się do niego - Ale chyba nie o tym przyszedłeś porozmawiać ?
- Ach tak.
- Chodź do mnie do pokoju. A właśnie chcesz coś do picia ? - właśnie przypomniałam sobie, że zapomniałam się go zapytać.
- Nie, ale dzięki.
      Ruszyliśmy w drogę. Chłopak co chwilę się zatrzymywał i oglądał różne rzeczy, twierdząc, że : ''chce zobaczyć jak najwięcej rzeczy by móc powiedzieć chłopakom, że jako pierwszy zobaczył cały dom''.
- Fajnie tu masz - powiedział rozglądając się dookoła.
- Eee dzięki.
- Co tam jest ? - zapytał wskazując drabinkę na górę.
- Dalsza część pokoju. Chodź tam.
- Jeja, ale ty tu masz bombowo! - powiedział patrząc na wszystko co tu się znajdowało.
- Dzięki - powiedziałam speszona - to tylko pokój.
- Też taki chce - powiedział podchodząc do zdjęć - znam to zdjęcie - powiedział pokazując jedno z nich.
- Skąd ? - zapytałam zdziwiona.
- Liam ma je koło łóżka - powiedział.
- Liam ma moje zdjęcie koło łóżka? - zapytałam nie dowierzając.
- To przecież powiedziałem.
- Niemożliwe. On przecież zapomniał! - powiedziałam bardziej do siebie niż do niego.
- Zapomniał ? Ty sobie ze mnie żartujesz ?!? - powiedział oburzony.
- To ty sobie ze mnie żartujesz. On zapomniał. Nie odzywał się przez dwa lata!
- Fakt, ale to nie tak jak myślisz. Na początki X - Factora nie było kiedy zadzwonić, ledwo co do rodziców dzwoniliśmy. Kilka razy przyjechał gównie by cię zobaczyć i przeprosić, ale ciebie nigdy nie było. Później głupio mu było zadzwonić. Mimo tego nie zapomniał. Prawie codziennie nam o tobie opowiadał, pokazywał zdjęcia - znam je już na pamieć, nawiasem mówiąc - pokazał 'wasze' miejsca. Zawsze przedstawiał cię jako ideał przyjaciółki. Nigdy złego słowa o tobie nie powiedział. Tak się zachowuje osoba, która zapomniała ? - zapytał.
      Nic nie powiedziałam tylko go przytuliłam. Nie wiem dlaczego. Powiedział mi to co skrycie chciałam usłyszeć. Nie od razu odwzajemnił uścisk.
Nie zapomniał.
Pamiętał.
Opowiadał im o mnie. 
- Dziękuję - powiedział odklejając od niego i wycierając łzy - To teraz opowiadaj co jest powodem obudzenia mnie ?  - zapytałam gdy usiedliśmy po oknem.
- Nie będziesz się śmiała ? - zapytał z poważną miną.
- Nie.
- Obiecujesz ?
- Haroldzie Styles obiecuję, że nie będę się śmiała.
      Popatrzył na mnie jakby analizując czy może mi zaufać.
- Chyba się zakochałem - powiedział cicho.
- Temu mnie obudziłeś ?! - powiedziałam załamując ręce.
- Nie krzycz!
- Sorki po prostu nie lubię być budzona. Zakochałeś się to świetnie, gdzie tkwi więc ten problem ?
- Chciałbym ją gdzieś zaprosić, ale nie wiem czy ona czuje to samo - powiedział smutno.
- A jak myślisz co czuje ?
- Nie wiem. Czasami patrzy na mnie trochę inaczej.
- Tak jak ty na nią ?
- Nie wiem jak na nią patrzę - oburzył się -  W jej oczach pojawiają się iskierki. - uśmiechnął się - zawsze jest miła, pomocna. Amy co ja mam robić ?
- Idź za głosem serca.
- A co jeśli moje serce mówi działaj, a rozum stój ?
- To posłuchaj głosu serca.
- Skąd wiesz ?
- Tak jest zawsze w książkach i kończy się happy endem.
- Dzięki Mam zaufać książką.
- Nie zapominaj, że je piszą ludzie.
- Okey. Oby było tak jak mówisz. - uśmiechnął się dziękczynnie. - Muszę już iść.
- Odprowadzę cię.
- A właśnie - powiedział stojąc w drzwiach frontowych - robisz coś wieczorem ?
      Ciekawe co zaraz zaproponuje.
- A co ?
- Gramy wieczorem koncert, wpadniesz ?
      To bardzo miłe z jego strony. Nie słyszałam ich jeszcze na żywo, może być ciekawie.
- No nie wiem.
- Nie daj się prosić.
- Będzie ktoś jeszcze oprócz mnie ?
- Dziewczyny, Camilla - jak się domyślam to to ta jego dziewczyna.
- No okey.
- Świetnie - pisnął ze szczęścia - ktoś przyjedzie po ciebie około siedemnastej - powiedział i opuścił dom.
***

       Punktualnie o 17 pod mój dom podjechało auto chłopaków. Przejrzałam się szybko w lustrze. Na wieczór wybrałam jaskrawozieloną spódniczkę, biały top do pępka i dżinsową kamizelkę. Dobrałam do tego białe buty na koturnie. Włosy zostawiłam rozpuszczone, tylko troszkę pokręciłam. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia.
- Wychodzę! - oznajmiłam mamie.
- Baw się dobrze. - usłyszałam w odpowiedzi.
       Na dworzu zastałam Louisa opartego o samochód.
- Hej - powiedział otwierając mi drzwi samochodu.
- Hej, dzięki. Jaki dżentelmen. 
- Oj no weź bo się zaczerwienię - powiedział wsiadając na miejsce kierowcy. -  Ślicznie wyglądasz.
- Dzięki.
     Sekundę później odpalił samochód i ruszyliśmy z miejsca.
- Gdzie będzie koncert ?
- Na O2 - powiedział.
    Nie powinno mnie to dziwić. W końcu są światowymi gwiazdami, najpularniejszym boysbandem. Mogą grać na jakiej im się arenie zamarzy. Takim to dobrze - łączą pracę z świetną zabawą, a na dodatek zwiedzają cały świat.
- Ile potrwa koncert ?
- Do 21, około 22 - 23 powinniśmy być w domu.
- Po co jedziemy tak wcześnie ?
- Musimy się przebrać, odwiedzić stylistów, a ty zwiedzisz arenę, poznasz dziewczyny. Byłaś tam kiedyś ? - zapytał nie odrywając wzroku od drogi.
- Tak. Na koncercie Little Mix i Eda Sheerana.
- Nieźle. - powiedział włączając jakąś płytę.
       Już po pierwszych dźwiękach rozpoznałam piosenki z składanki moich ulubionych piosenek. Zaczęłam nucić sobie pod nosen Jeden Osiem L : Jak zapomnieć. Po chwili dołączył się do mnie Lou. 
Ja : Ile dałbym, by zapomnieć Cię
Lou : Wszystkie chwile te, które są na nie
J: Bo chcę (bo chcę) nie myśleć o tym już
L: Zdmuchnąć wszystkie wspomnienia niczym zaległy kurz
J :Tak już (tak już) 
L: Po prostu nie pamiętać sytuacji, w których serce klęka
Razem : Wiem, nie wyrwę się, chociaż bardzo chcę
Mam nadzieję, że to wiesz i Ty
      Po skończeniu się piosenki wybuchnęliśmy śmiechem.
- Skąd masz tę płytę? - nim zdążył odpowiedzieć sama zgadłam odpowiedź - Liam.
- Tak.
- Co ona robi tu ?
- Nie wiem.
- Wiesz po jakiemu to jest ? 
- Nie mam zielonego pojęcia - odpowiedział niemal od razu - ale jest świetna.
- Jest po polsku.
- Jej. Nauczyłem się kolejnego języka. 
       Nim się spostrzegłam, parkowaliśmy już na parkingu.
- Proszę bardzo - powiedział otwierając przede mną drzwi.
- Jaki ty jesteś kulturalny. - powiedziałam miło się do niego uśmiechając.
- Ja tak, a reszta to niewychowane małpeczki.
- Tak niestety bywa. 
     Wchodząc do budynku, zaczęliśmy iść wieloma korytarzami, aż wreszcie dotarliśmy do dużego pokoju z wieloma sofami i telewizorami wyświetlającymi, jak się nie mylę, przebieg koncertu.
- Hej - powiedziałam machając wszystkim.
- Wy się poznajcie, a my musimy lecieć - powiedział Zayn ciągnąc chłopców do garderoby.
- Ty musisz być Amy. Liam tyle o tobie opowiadał. - powiedziała dziewczyna z kręconymi włosami, zapewne dziewczyna Liama - jestem Danielle - przedstawiła się, przytulając mnie.
- Jestem Eleanour - przedstawiła się dziewczyna obok niej robiąc to samo co poprzednia.
- Jestem Perrie - powiedziała fioletowłosa.
- Nie musisz się przedstawiać. jestem waszą fanką. 
- Miło mi.
- Matko Amy - powiedziała stojąca obok niej Camile - nic się nie zmieniłaś - powiedziała po czym padłyśmy sobie w objęcia.
- Ale za tobą tęskniłam - powiedziałam odrywając się od niej.
      Camile chodziła ze mną do klasy prze półtorej roku. Na zajęciach często siedziałyśmy razem. Byłyśmy jak przyjaciółki. Po zakończeniu szkoły ona wyjechała na misję do Ghany, a ja zostałam tutaj. 
- Chodźcie, zobaczymy ile jest publiki - zaproponowała Perrie.
     Można było się spodziewać, że nie będzie ani jednego wolnego miejsca. Na ich koncerty zawsze przychodzą tłumy, teraz wiać ile mają fanów.
- Trzymajcie kciuki - powiedział Zaym materializując się obok nas.
- Będziemy - powiedziała Perrie całując go. 
***

    Koncert dobiega powoli końca. Są na prawdę dobrzy! Przyznam, że świetnie się bawię, zresztą nie tylko ja. Razem z dziewczynami przebywamy za kulisami i rozmawiamy na każdy możliwy temat, co chwilę tańcząc w rytm piosenek. 
    Zdążyłyśmy się już całkiem nieźle poznać. Są zupełnie inne niż o nic piszą w gazetach. Złapałam z nimi naprawdę dobry kontakt, mono to najlepszy mam z Cam.
- Kolejną piosenkę - usłyszałyśmy głos Hazzy - dedykuję niesamowitej dziewczynie. Mam nadzieję, że wiesz, że o tobie mówie - popatrzył w naszą stronę wprost na Cam. w jej oczach zaczęły tańczyć małe, wesołe iskierki.
- To ja również dedykuję tę piosenkę pewnej wyjątkowej dziewczynie, która obrucila mój świat do góry nogami. - powiedział Niall po czym zaczęli śpiewać.
      Podczas swojej solówki popatrzył wprost na mnie. Co mam o tym myśleć ?
- Ostatnią piosenkę dedykuję dziewczynie, z którą przyjaźniłem się jeszcze przed x -factorem. Spędzaliśmy niemal każdą chwilę razem. Przez casting straciłem ją, nie było mnie przy niej w trudnych dla niej momentach. Kiedyś mogłem ją nazwać przyjaciółką, a teraz ona nie chce mnie znać. Słowa nie są w stanie opisać jak bardzo mi przykro - powiedział Liam ocierając łzy i zaczął śpiewać 'Rock me'

Do you remember summer ‘09?
Wanna go back there every night,
Just can’t lie, was the best time of my life,
Lyin' on the beach as the sun blew out,
Playin' this guitar by the fire too loud,
Oh my, my, they could never shut us down

I used to think that I was better alone,
Why did I ever wanna let you go?
Under the moonlight as we stared at the sea,
The words you whispered I will always believe

I want you to rock me, rock me, rock me, yeah,
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah,
I want you to hit the pedal, heavy metal, show me you care
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah

We we're together summer ‘09,
Wanna roll back like pressing rewind,
You were mine and we never said goodbye

I used to think that I was better alone
(Harry: better alone)
Why did I ever wanna let you go?
(Liam: let you go),
Under the moonlight as we stared at the sea
(Harry: stared at the sea),
The words you whispered I will always believe

I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
I want you to hit the pedal, heavy metal, show me you care
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah

R-O-C-K me again,
R-O-C-K me again,
R-O-C-K me again, yeah

I want you to R-O-C-K me again
R-O-C-K me again,
R-O-C-K me again, yeah

I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
I want you to hit the pedal, heavy metal, show me you care

I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
I want you to hit the pedal, heavy metal, show me you care
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah


------------------------------------------------------------------
Oto rozdział. Życzę milego czytania. proszę komentujcie. A i tu macie fotkę Camille

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział 8

*** z perspektywy Liama ***

       Obudziły mnie dźwięki dochodzące z dołu. Zaspany otworzyłem oczy i rozejrzałem się po pokoju. Ściany są czerwono-szare, meble mahoniowe. Na podłodze wyłożonej panelami znajduje się czarny, miękki dywan. Nad łóżkiem wisi obraz, który do końca nie wiem co przedstawia, jest ciekawy to kupiłem. Na przeciwko mojego legowiska, na ścianie wisi plazmowy telewizor. Koło szafy znajdują się drzwi do mojej łazienki, a koło telewizora drzwi na korytarz.
       W stanie w jakim wstałem zgramoliłem się na dół. To co tam zastałem niezbyt mnie zdziwiło. Louis uciekał przed Zaynem, który krzyczał do niego :
- Oddaj mi mój grzebień!
- Nie wziąłem go!
- Jak nie, jak tak!
- No mówię, że nie mam!
      Spojrzałem na Harrego stojącego w wejściu do kuchni i śmiał się z nich. Jak się domyślam to on ma jego grzebień, ale mniejsza z tym. Niech się dzieci bawią. Moje domyślenia potwierdziła końcówka grzebienia wystająca z jego kieszeni. Że też się Zayn nie domyślił, pomyślałem kręcąc głową w geście dezaprobaty.
     Zostawiając ten harmider, udałem się do kuchni. Jest ona w białym kolorze. Pod ścianą znajdują się szafki, zmywarka, zlew, lodówka i inne kuchenne przedmioty. Na środku znajduje się nietypowy stolik z sześcioma krzesłami, a pod inną ścianą stoi duży stół na dwanaście osób.
      Przy mniejszym stole siedział zamyślony Niall. Nie zauważył nawet jak wszedłem.
- Nad czym myślisz ? - zapytałem stojąc nad jego głową. Musiał się wystraszyć, bo aż podskoczył na krześle.
- Matko, Liam nie strasz - powiedział uspokajając oddech.
- Sorry, byłeś tak zamyślony, że nie mogłem się powstrzymać - powiedziałem śmiejąc się.
- Ha ha ha bardzo śmieszne - powiedział udając obrażonego.
- No więc nad czym tak myślisz ?
- Tak ogólnie, o wszystkim - powiedział wzruszając ramionami.
- Co dzisiaj robimy ?
- Mamy wolne - powiedział rozchmurzając się.
- Nareszcie - powiedziałem nalewając wodę do kubka - Chcesz kawę ?
- Dzięki. Już wypiłem.
        Z gorącym napojem w reku usiadłem naprzeciwko blondyna.
- Jadłeś śniadanie ? - pokiwał przecząco głową - Stary ja cię nie poznaję. Ostatnio nic nie jesz.
- Nie mam ochoty.
- Może jesteś chory ?
- Nie ? - bardziej zapytał niż stwierdził.
- Kto jest chory ? - zapytał Harry wchodząc do kuchni z bananem na twarzy.
       Ten to zawsze radosny. Zaraża innych - tak jak Horan - pozytywnym nastawieniem. Czasami się zastanawiam, czy on nie ma problemów ?
- Nikt. Pytałem się tylko Nialla, bo ostatnio nic nie je.
       Harry przyjrzał się blondynowi uważnie. Kilka sekund nic nie mówił, a to nie wróży nic dobrego.
- Ej, a może on jest w ciąży ? - powiedział podchodząc do niego, zaczął ' tulić jego brzuch.
- Tak Harry, na pewno jestem w ciąży - powiedział Niall, a z ust loczka wydobył się 'krzyk szczęścia'.
- Ja chcę być chrzestnym - wydarł się na całe gardło, a my popatrzyliśmy na niego z politowaniem - żartowałem, żartowałem - powiedział podnosząc ręce do góry w geście poddania się.
- Idź spać - powiedziałem do niego próbując zachować powagę.
- Dopiero wstałem.
- To idź spać dalej - powiedział nasz 'ciężarny'.
- Ale jakby coś to ja już zaklepałem - powiedział wychylają się zza ściany.
- Harry idź - powiedział Niall wskazując na wyjście z pokoju.
       I co tu z takim inteligentnym człowiekiem zrobić ? Ja się nie dziwie, że nie ma dziewczyny na stałe ...
- Ej, a może ty się zakochałeś ?
- Nie-e - powiedział udając zdziwionego - niby w kim ?
- Czyli jednak - powiedziałem bardziej do siebie niż do niego.
- Nie twoja sprawa - warknął.
- Spokojnie. Nie chce naciskać, ale jakby coś to wiesz gdzie mieszkam. - powiedziałem dopijając kawę i udałem się w stronę swojego pokoju.
      Czyli jednak nasz Horanek się zakochał. Nie sądziłem, że tak szybko to nastąpi. Ciekawe kto to ? Nie widziałem go z żadną dziewczyną ... Musi być naprawdę wyjątkowa, bo on w końcu nie miał żadnej dziewczyny od czasów x-factora, bo żadna : ''nie jest tą jedyną, ja nie potrzebuję kogoś tylko na chwilkę, tylko kogoś na dłużej ''. Cieszę się, że w końcu znalazł tą jedyną.
     Idąc po schodach, zatrzymałem się przed zdjęciami na ścianie. Pierwsze przedstawia nasze pierwsze zdjęcie, na którym jesteśmy razem. Tego dnia połączono nas w zespół.
Kolejne przedstawia nasz pierwszy występ. Było to niecałe dwa lata temu, a ja pamięta to jakby to było zaledwie wczoraj. Następne ukazuje nas z Simonem Cowellem, chwilkę przed naszym występem w finale. Kilka godzin później podpisaliśmy z
nim kontrakt i staliśmy się oficjalnie zespołem. Ostatnia fotografia została zrobiona podczas kręcenia teledysku do ''What makes you beautiful''.
       To niesamowite jak jeden głupi casting - na który nie poszedłem z własnej woli - zmienił wszystko! Codziennie dziękuję jury, że połączyli nas w zespół. Dzięki nim poznałem czwórkę niezastąpionych przyjaciół, ale straciłem jedną z najważniejszych osób w moim życiu - moją najlepszą przyjaciółkę.
       Staram się być osobą twardo stąpającą po ziemie, mam czasem potrzebę powspominania. Jak większość staram się żyć teraźniejszością jednak przeszłość jest nieodłączną częścią mojego życia.
       Zostawiając za sobą tamte wspomnienia, ruszyłem do swojego pokoju. Usiadłem na łóżku i spojrzałem na trzy zdjęcia stojące na stolik nocnym. Jedno z nich przedstawiało moją rodzinę.
      Na czas x - factora musieliśmy zamieszkać w domu jurorskim. Po zakończeniu programu wróciliśmy do domu na kilka tygodni by następnie wyjechać w trasę koncertowa x - factora. Później znów kilka tygodni w domu i przeprowadzka do Londynu by być bliżej studia nagraniowego. Znowu pojawiła się trasa promująca pierwszy album, potem kolejna promująca następny ... To wszystko powoduje, że jestem w domu zaledwie dwa miesiące w roku. Tęsknota za domem, rodziną niekiedy jest tak ogromna, że przylatujemy do swoich domów choćby na weekend czy jeden dzień. Smutne, ale prawdziwe.
      Następne zdjęcie przedstawia Amy.
      Moją Amy. Choć nie mam pewności czy mogę nazywać ją 'moją' skoro już się nie przyjaźnimy ? Tak bardzo mi jej brakuje. Po tym co ostatnio powiedziała zrozumiałem jak bardzo ją skrzywdziłem. Ona myśli, że ja o niej zapomniałem, ale to nie było tak.
      Przez pierwsze tygodnie ledwo znajdywałem czas by zadzwonić do rodziców. Jak przyjeżdżałem  to jej 'nie było'. Po zakończeniu x - factora, gdy przyjechałem do domu dowiedziałem się, że jej już tam nie ma. Wyprowadziła się. Bez pożegnania. Głupio mi było do niej zadzwonić - w końcu 'olewałem' ją przez kilka miesięcy. Menager kazał nam zmienić numer telefonu, a jak głupi nie zapisałem sobie jej numeru.
      Zawaliłem na całej lini!
      Przegapiłem dwa lata życia mojej przyjaciółki. Nie było mnie przy niej, gdy zginął jej tata. Stojąc koło grobu na pogrzebie miałem ją na wyciągnięcie ręki. Mogłem podejść i porozmawiać, ale nie zrobiłem tego. Było mi wstyd.
     Wtedy była tak blisko, a zarazem tak daleko.
      Może gdybym wtedy do niej podszedł teraz było by inaczej ?
      Nawet nie zauważyłem kiedy po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. Nie ścierałem ich, niech sobie spływają.
   Moje rozmyślania przerwał Horan, wchodzący bez zapukania do pokoju. Nie pytając o nic, usiadł koło mnie i przytulił. Bezinteresownie. Jak prawdziwy przyjaciel.
     To właśnie z nim dogaduję się najlepiej. Nie pytając o nic zawsze wie co zrobić, jak się zachować. Kiedy trzeba na mnie nakrzyczeć -  krzyczy, gdy trzeba pocieszać - pociesza.
     Blondyn jest bardzo uczuciową osobą, gdy ja płakałem mu w ramie - jak dziewczyna - on również sie rozpłakał.
- Zawaliłem, zawaliłem wszystko - wychlipałem, gdy usiedliśmy na łóżku.
- To prawda.
- Nie pomagasz - zgromiłem go wzrokiem.
- Zawaliłeś, ale mimo wszystko walcz. Masz o co. Nie poddawaj się.
- Ona mnie nienawidzi.
- Nieprawda. Ona jest po prostu zła. Myśli, że przez ten czas, gdy się do niej nie odzywałeś, zapomniałeś o niej. Temu tak się zachowuje.
- Bardzo mi jej brakuje. Strasznie tęsknie za tym co było.
- Ona czuje to samo.
- Oprócz niej zostawiłem tu wszystkich moich znajomych. Ona miała ich wszystkich koło siebie.
- Mylisz się. Ona nie miała nikogo. to ty miałeś wszystkich.
- Skąd ty to możesz wiedzieć ? - zapytałem trochę zdenerwowany.
- Jakbyś nie zauważył, przez ten czas staliśmy się prawie przyjaciółmi - powiedział, a po chwili dodał - Nie kłuć się ze mną. Ona się zmieniła. Dlatego musisz się starać z nią pogodzić nim staniecie się całkiem sobie obcy.
- Jaka ona jest ?
- Ona ? Jest cudowna! Energiczna, a zarazem spokojna. Bardzo wrażliwa, delikatna i niezwykle uczuciowa ...
     Nie słuchałem dalej tego co mówił, bo zdałem sobie sprawę z tego, że to nie jest moja Amy. Moja Amy jest energiczna, pełna życia. Zdecydowanie nie spokojna. Ma tysiąc pomysłów na minutę. Jak to się stało, że w takim czasie tak się zmieniła ? To wszystko przeze mnie! A może Niall.. Nie, to głupie.. Ale może ?
- Czy ty się czasem właśnie niej nie zakochałeś ? - zapytałem przerywając jego wywód.
    On spojrzał tylko na mnie. Czyli jednak.
- To jest silniejsze ode mnie ! - powiedział na swoją obronę.
- Cieszę się.
- Cieszysz się ?
- Oczywiście. Jesteście bardzo o siebie podobni. Tylko Niall, proszę cię. Nie skrzywdź jej.
- Nie mam zamiaru.
    Nagle usłyszeliśmy jak ktoś bardzo szybko biegnie po schodach, co daje bardzo głośny dźwięk. Zaciekawieni wyszliśmy na korytarz.
    Zobaczyliśmy Harrego wpadającego z impetem do swojego pokoju. My jak jeden mąż ruszyliśmy za nim.
Jego pokój jest w odcieniach szarości i niebieskiego. Znajduje się tu duże łóżko dwuosobowe, dwuosobowa sofa, duża szafka z wbudowanym w nią telewizorem. W oczy rzuca się również duże okno z niebieskimi zasłonami. W rogu pokoju znajdują się drzwi na korytarz, drzwi na mały korytarz, który dzieli razem z Louisem,  w którym znajdują się drzwi do ich wspólnej garderoby, łazienki i drzwi do pokoju Lou.
     Gdy weszliśmy Styles właśnie usiłował wejść pod swoje łóżko, co dało mu marny efekt.
- Stary co ty robisz ? - zapytał go Niall.
- Odkrył, że to ja zabrałem jego grzebień - powiedział spanikowany, a my wybuchnęliśmy głośnym śmiechem, on tylko spojrzał na nas udając urażonego.
- O to chodzi - zaśmiał się blondas.
- Styles nie żyjesz! - krzyknął Zayn, wpadając do pokoju z prostownicą. Wpadając do pomieszczenia zamknął za sobą drzwi, by uniemożliwić mu ucieczkę.
- Nie! Oszczędź moje włosy! - krzyknął uciekając.
- I tak cię dopadnę! - krzyknął ruszając za nim.
     Ganiali się tak około pięć minut. Nagle Zayn poślizgnął się o skarpetkę Harolda i wylądował z hukiem na podłodze. Loczek korzystając z okazji chciał uciec, a w efekcie wbiegł z impetem w zamknięte drzwi.
- Siedem światów z wami - powiedziałem ledwo utrzymując równowagę między salwami śmiechu.
- Cicho - powiedział kędzierzawy trzymając się za głowę - one były przecież otwarte.
- Właśnie. Były - powiedział Niall, który leżał na podłodze tarzając się ze śmiechu razem z Zaynem.
- Śmieszy was coś ? - zapytał naburmuszony Hazza.
- Ty - odpowiedzieliśmy chórem.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejoo :) Tak więc oto rozdział. Szczerze - nie podoba mi się. Jakiś taki dziwny... Ale cóż innego nie wymyśliłam. Zachęcam was do komentowania. Dla was to minuta, a dla mnie dużo motywacji ;)

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 7

      Jak codziennie wstałam około dziewiątej. Co prawda niechętnie, ale wstałam. Zeszłam na dół i zajrzałam do lodówki. Pustka. Świetnie. Czyli poranne zakupy. Poszłam na górę się ogarnąć. Nie pójdę przecież w puchatych kapciach i piżamie, chociaż to bardzo kuszące wolę wyglądać jak normalny człowiek.
      Wyciągnęłam z szafy szare jeansy, białą koszulkę z cyfrą jedenaście, która ma wydłużany tył. Dobrałam do tego czarne trampki. Z wybranym zestawem ruszyłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie piżamę i ubrałam wybrane ubrania. Włosy rozczesałam i zostawiłam tak jak są. Nałożyłam jeszcze tylko pomadkę i byłam gotowa do wyjścia.
      Do najbliższego sklepu mam około trzy minuty. Idąc spacerkiem zauważyłam, że dzisiejszy dzień jest na razie najcieplejszym wiosennym dniem. Jakoś wcześniej nie zwróciłam na to większej uwagi.
     Wchodząc do sklepu wzięłam koszyk do ręki i zaczęłam rozglądać się po półkach. Wrzuciłam do niego kilka bułek w reklamówce, stojąc koło owoców usłyszałam rozmowę stojących obok mnie pań :
- Prawie mnie potrącił jak pędził tym wózkiem! Jeden zabrał mi kurczaka z ręki i powiedział, że jemu bardziej się przyda. Inny zabrał mi reklamówkę bananów twierdząc, że jego kolega małpa ich potrzebuje. Ta młodzież jest teraz taka niewychowana - żaliła się pani o siwych włosach.
- Daj spokój kochana. Mi to jeden wziął z ręki marchewki, a inny jak chciałam kupić łyżki to ze łzami w oczach powiedział, żebym tego nie robiła, niech nie krzywdzę innych ...
      Nie słuchałam ich dalszej rozmowy, bo ledwo wytrzymywałam pohamowania śmiechu. Ciekawe o kim mówiły ? Muszą to być inteligentne osoby jak nic.
      Wzięłam kilka pomarańczy i bananów i ruszyłam dalej. Wzięłam dwa ogórki i obróciłam się ledwo unikając czołowego z Jackobem i Mickiem.
- Wystraszyliście mnie - powiedziałam, a oni zaczęli się śmiać - to nie jest śmieszne - fuknęłam.
- Jest ... haha ... Gdybyś widziała swoją minę... hahah - wydukał Jack między napadami śmiechu.
- Bardzo śmieszne.
- Dobra, dobra sorry - powiedział Mick.
- Co tu robicie ? - zapytałam gdy doprowadzili się do porządku.
- Kupujemy rzeczy do lodówki - powiedział blondyn wskazując na wózek.
- Nie powinniście być w szkole ?
- Mamy dopiero na jedenastą - powiedział radośnie - a ty co tu robisz ?
- Zakupy. Lodówka sama się nie napełni - powiedziałam próbując sięgnąć po płatki, niestety jestem niska i nie dosięgam. Poczułam jak ktoś mnie podnosi na wysokość półki, korzystając z okazji wzięłam moje ulubione płatki - Możesz mnie już postawić.
- Hmm nie - powiedział Jack, który  mnie trzymał. Po chwili posadził mnie na półce i zaczął odchodzić.
- Ej wracaj! Ściągnij mnie!
- A co z tego będę miał? - zapytał robiąc cwaną minę.
- Satysfakcję ? - zapytałam błagalnym tonem.
       On litując się nade mną podszedł i mnie ściągnął.
- Znaj moją litość - powiedział śmiejąc się.
- Jesteś okropny - powiedziałam dźgając go w ramie - Masz okropnego brata - powiedziałam o Micka, gdy zrównaliśmy z nim krok.
- Wiem - powiedział ze śmiechem.
- Podasz mi kawę? - zapytałam go, a Jack się zaśmiał.
- Yhy, herbatę też ?
- Tak. Dzięki.
- Nie ma za co - powiedział podając mi je.
- Uwaga! - usłyszeliśmy za naszymi plecami i szybko odsunęliśmy się na bok.
      Nagle minęli nas Louis i Niall w wózku sklepowym jadący w stronę wierzy z puszek. Po chwili wjechali w nią powodując głośne łupnięcie. Razem z chłopkami popatrzyliśmy na siebie, po czym wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
Niedługo później dobiegł do nich Liam krzycząc po nich, że mieli uważać. Louis i Niall popatrzyli na niego ze skołowanymi minami.
- No sorki no. Nie przewidziałem, że uderzymy w coś.
- Według twojego mniemania nic nie miało ci stanąć na drodze ?
- No mniej-więcej.
- Czyli według ciebie nie ma w sklepie ludzi, koszyków, stoisk ?
      Louis podniósł rękę w górę po czym zrezygnowany opuścił ją na dół.
- Wiecie, że musicie teraz przeprosić ekspedientkę, która to układała i tych co prawie potrąciliście ?
- Dobrze tato - odpowiedzieli mu zgodnie i zaczęli rozglądać się dookoła, gdy nas zobaczyli zaczęli iść w naszym kierunku.
- Cześć Amy - powiedzieli.
- Hej chłopcy.
- No ten - zaczął Louis- przepraszamy, że prawie was rozjechaliśmy, ale to nie nasza wina, że wózek tak się rozpędził. Poza tym nie powinni stawiać tu tylu stoisk - powiedział wielce oburzony faktem, że w sklepach są stoiska.
- Mogłem zginąć! - powiedział Mick udając oburzonego, jak zawsze musi wtrącić swoje trzy grosze - co ja bym wtedy powiedział cioci ?
- Że potrącił się wózek sklepowy jadący 3 km/h - powiedział Jackob śmiejąc się z niego - Śmierć tragiczna. 
- A właśnie wy się jeszcze nie znacie. To jest Jackob - powiedziałam wskazując blondyna - A to jest Mick - powiedziałam wskazując drugiego towarzysza moich zakupów - To Niall i Louis moi nowi sąsiedzi - przedstawiłam ich również. - Następnym razem uważajcie - pogroziłam im palcem.
- Dobrze mamo. Narazie - powiedzieli odchodząc w stronę ekspedientki, a my udaliśmy się w stronę kasy.
- 14 funtów się należy - powiedziała czarnowłosa karierka.
- Proszę - powiedziałam podając jej banknot - Do zobaczenia - powiedziałam chłopakom,  gdy się rozchodziliśmy w różne strony.
- Narazie - odpowiedzieli.

***

       Strasznie mi się w domu nudziło więc postanowiłam przejść się na spacer. Napisałam mamie kartkę by się nie martwiła. Włożyłam do torebki portfel, dokumenty, znicz i zapałki. Ubrałam buty i wyszłam z domu zamykając poprzednio drzwi. Zaczęłam kierować się w stronę furtki. Ledwo ją zamknęłam spotkałam nowych sąsiadów.
- Hej.
- Siemka.
- Hejo.
- Hej - odpowiedziałam im. - Przepraszam za moje ostatnie zachowanie, ale mama wie, że nie powinna zaczynać tego tematu - powiedziałam patrząc ukradkiem na Liama, jego reakcja była taka jak się spodziewałam.
- Nic się nie stało - powiedział Zayn.
- Gdzie się wybierasz ? - zapytał marchewkowy.
- Na grób taty, a potem na cmentarz - gdy wspomniałam o tacie Li nie wyglądał na zaskoczonego, wiedział o jego śmierci ? - Idziecie ze mną ?
- Ja się umówiłem z Perrie - powiedział mulat.
- Ja z Elenaor - poinformował Louis.
- Ja z Danielle - powiedział Liam.
- Mi się nie chce - rzekł leniwy loczek.
- A ja chętnie się przejdę - powiedział jak zawsze uśmiechnięty Niall.
- Świetnie. Chodźmy - powiedziałam do Horana.
      Przez krótką chwilę panowała między nami cisza. Popatrzyłam na niego. Jest dzisiaj ubrany w białą koszulkę, bluzę bliżej nie określonego koloru i jeansy. 
- Dlaczego nie powiedziałeś mi od razu, że znasz Liama ?
     Niall zamyślił się na chwilę.
- Czy gdybym powiedział ci od razu, że go znam i że to mój przyjaciel to rozmawiałabyś ze mną ? Czy byś mnie raczej unikała ? - odpowiedział na moje pytanie pytaniem, cwany. 
- Pewnie nie.
- No widzisz. Temu ci nie mówiłem - zaśmiał się.
     Dzięki temu, że nic mi wtedy nie powiedział mogliśmy normalnie rozmawiać, przebywać w swoim towarzystwie. Mimo, że spotkaliśmy dotychczas dwa razy to czuje się jakbym znała go od zawsze. Może to dzięki jego charyzmie i empatyczności ? Jeszcze do tego nie doszłam.
- Jak to jest być gwiazdą ?
- Wiesz to wszystko nie jest takie kolorowe jak się może wydawać. Ludzie nas nienawidzą przez to, że osiągnęliśmy sukces. Zawsze muszę wyglądać nienagannie, musimy się kulturalnie zachowywać, musimy pilnować tego co mówimy. Mimo, że to robimy to i tak zawsze jest coś nie tak jak ma być, więc nie warto. I tak każdy z nas jest sobą więc trudno jest nam być na zawołanie kimś innym. Media śledzą nas na każdym kroku. Każdy twój ruch może stać się sensacją. Wtedy nawet kuzynka może stać się moją nową dziewczyną - zaśmiał się - ale to są minusy, a plusów jest znacznie więcej.
- Na przykład ?
- Podróżujemy po całym świecie. Poznajemy mnóstwo fantastycznych osób. Zdobywamy najlepszych na świecie fanów. Cały nasz sukces jest dzięki nim więc cała nasza praca, wszystko co robimy jest dla nich,  no i troszeczkę dla naszej satysfakcji, że robimy coś dobrze - uśmiechnął się. - staramy się aby każdy koncert, każde spotkanie zapamiętały do końca.
      W takich właśnie momentach widać, że mają uczucia, że nie stali się kolejną rozpuszczoną gwiazdką, że nadal są zwykłymi ludźmi.
- Nie chciałbyś czasem cofnąć się wstecz, nie pójść na kasting i nie zostać sławnym ?
- A czy ty byś nie chciała cofnąć się wstecz, nie poznać Liama i nie cierpieć przez niego ?
- Nie odwracaj kota do góry ogonem - powiedziałam przyjacielsko uderzając go w ramie na co on się zaśmiał.
- Czasami mam ochotę być zwykłym nastolatkiem. Ale śpiewanie jest tym co kocham, to daje mi niesłychaną radość. Czasami to wszystko mnie jednak przerasta - wymagają od nas byśmy dorośli w krótkim czasie, umieli podejmować samodzielne decyzje. Mimo wszystko zawsze mieliśmy to głęboko gdzieś i teraz taki Hazza i Lou są tacy jacy są - znów się zaśmiał.
      Na tym zakończyliśmy naszą chwilową rozmowę, bo weszliśmy na terem cmentarza. Stanęliśmy przed grobem taty i w ciszy się modliliśmy.
- Twój tata nie był polakiem, co nie ? - zapytał.
- Nie. Był pół anglikiem, pół polakiem. Urodził się w Polsce, a w wieku pięciu lat przeprowadzili się do Wolverhampton.
- Nigdy nie byłem w Polsce - stwierdził z delikatną nutą smutku w głosie.
- Musicie kiedyś koniecznie tam polecieć. Kraj jest na prawdę piękny. A poza tym macie tam bardzo oddane fanki - powiedziałam ruszając 'zabawnie' brwiami.
- Na pewno kiedyś się tam wybierzemy.
- Trzymam cię za słowo. Chodźmy dalej - powiedziałam ciągnąc go w stronę wyjścia - Jak to jest mieszkać z samymi chłopakami ?
- No wiesz interesująco. Z tymi leniami to wszystko możliwe.
- Dzielicie się obowiązkami ?
- Zazwyczaj tak. Każdy z nas umie coś innego i to robi - Liam i Harry gotują, Lou i ja robimy zakupy, bo oni zawsze kupują za mało, a Zayn sprząta. Chyba, że któregoś nie ma to losowo.
- Dziewczynami też się dzielicie?
- Tu to trochę inaczej przebiega - zaśmiał się - Zazwyczaj ''bierze'' ją - zrobił cudzysłów w powietrzu - ten któremu bardziej zależy. Na tym polega nasza przyjaźń.
      Po tym co powiedział zrobiło mi się nieco smutno. On ma przyjaciół na których może liczyć, a ja ? Nie żebym nie mogła liczyć na Jacka czy Micka, ale to nie to samo.
      Spojrzałam na Nialla. Swój wzrok skierował na bliżej nie określony punkt. Mocno się na czymś skupia, bo aż zrobiły mu się malutkie 'zmarszczki' na czole. W takim wydaniu wygląda świetnie. Uroczo i pociągająco. O czym ja myślę ?! skarciłam się w myślach. To tylko kolega.
      Nim się spostrzegłam byliśmy już na miejscu. Znajdowaliśmy się na jednym ze wzgórz Londynu, z którego widać całe miasto. Znajduje się tu duże drzewo i ławka.
- Pięknie tu - powiedział rozglądając się uważnie dookoła - Jak tu trafiłaś ?
- Po przeprowadzce tata mnie tu zabrał, to miało być nasze miejsce. Pokazał mi jeszcze kilka innych miejsc o których nie miałam pojęcia, a do kilku trafiłam sama.
   Usiedliśmy na ławce i każdy pogrążył się w własnych myślach.
    Ciekawe czy Liam jest dla nich tak samo wspaniałym przyjacielem jakim był dla mnie ? Mimo wszystko chciałabym się z nim 'pogodzić', ale nie jestem jeszcze gotowa. Zbyt wiele kosztowała mnie jego strata. To by się mogło wydawać proste, ale absolutnie takie nie jest. Zabrakło go w ciężkich dla mnie momentach. Musiałam nauczyć się radzić sobie sama. Przestałam ufać ludziom  (były jednak skrajne przypadki typu Jack, Miack i Niall). Ale może to wszystko było po to bym uświadomiła sobie jak ważny był dla mnie ?
- Ten chłopak co byłaś z nim ostatnio w parku to twój chłopak ? - zapytał dość niepewnie.
- Jackob ? Skąd ten pomysł ?
- Przytulaliście się, często was razem widuje - powiedział unikając kontaktu wzrokowego, który zawsze utrzymywał podczas rozmowy.
- Jest jednym z podopiecznych DD. Czasami spędzamy czas poza nim.
- Dlaczego wtedy płakałaś ?
- A wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła ? - farbowany zgromił mnie spojrzeniem - Powiedział mi wtedy parę pięknych słów i tyle.
- A ten drugi ?
- Mick. Jego brat bliźniak.
- Dlaczego tam trafili ?
- Czy to wywiad środowiskowy?
- Daj spokój, tylko pytam.
- Wiem. Ich rodzice są alkoholikami. Niby mieli wszystko, ale nie mieli miłości. Pewnego dnia zrobili im awanturę, sąsiedzi zadzwonili po policję i trafili tutaj. Ich młodszą siostrę adoptowano, a ich niestety nie.
- Wszyscy mają tam taką smutną historie ?
- Niestety bywają smutniejsze. Kiedyś zabiorę was tam i sami zobaczycie. Najbardziej mi szkoda tych wszystkich małych dzieci. One potrzebują miłości, a my nie do końca potrafimy im ją dać.
- Chciałbym im jakoś pomóc - powiedział blado się uśmiechając.
- To pomóż.
- Jak ?
- Możecie zachęcać innych do adopcji.
- Pomyślę nad tym.
     Zapadła między nami chwilowa cisza, którą szybko przerwałam.
- Liam nadal jest taki opiekuńczy ?
- Niestety. Nazywamy go Dad' ym.
- Zawsze taki był. ''Pilnował mnie by nic mi się nie stało, sama nie wiem czemu - uśmiechnęłam się na to wspomnienie - Pamiętam, że jak kiedyś byłam chora to nie mogłam zejść na dół po picie, bo ''jeszcze zemdleje i co wtedy ?''. A jak tylko szedł do siebie to biegłam po schodach w górę i w dół by sprawdzić czy miał rację.
- Tęsknisz za nim ?
- Brakuje mi jego obecności. Czasami chciałam by przyszedł, przytulił, po prostu był przy mnie.
- To porozmawiaj z nim.
- Nie. Jeszcze nie teraz.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka ;) Rozdział dodaje już dzisiaj, bo udało mi się go już przepisać. Mam do was pytanie, ale opowiedzcie szczerze : Czy ja was tym opowiadaniem nie zanudzam ? Proszę o szczere odpowiedzi. 

poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 6

Obudziłam się dzisiaj dość wcześnie. Przez niezasłonięte okna przebijały się promienie porannego słońca. Powoli zaczęłam wstawać z łóżka. Podeszłam do okna i zwinęłam rolety. Popatrzyłam na ogród. Otula go mgła znajdująca się przy ziemi. Promienie słońca przebijają się przez chmury. Wygląda to przepięknie. Altanka, stawek, ogólnie wszystko znajdujące się w ogrodzie sprawia wrażenie wyłaniającego się z mgły.
Wzięłam do ręki aparat i zrobiłam zdjęcie temu niecodziennemu widokowi. Odłożyłam go po chwili na półkę i spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. 8:08. Ktoś mnie kocha - pomyślałam. Udałam się do łazienki by jak codziennie odprawić codzienną toaletę. Wzięłam chłodny prysznic, który mnie nieco pobudził, umyłam zęby i zrobiłam lekki makijaż czyli pomalowałam delikatnie rzęsy - wierzę w wewnętrzne piękno, a nie zewnętrzne. Ubrana w szlafrok poszłam do garderoby. Ubrałam niebieskie rurki, koszulkę na ramiączkach w biało-różowo-niebieskie paski, niebieską materiałową kurteczkę do pasa, niebieskie adidasy za kostkę i niebieski zegarek. Cały zestaw prezentuje się nieźle.
Następną czynnością jest udanie się do kuchni na śniadanie. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Śniadanie najwyższej klasy. Wzięłam przygotowany przez siebie posiłek i poszłam z nim do salonu. Załączyłam sobie telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. Stanęło na TVP Polonia - leciały Pokemony. Moja ulubiona bajka z dzieciństwa. Kreskówka jest niby chłopięca, ale ja wprost ją uwielbiałam! Do teraz oglądam dużo bajek.
Oglądając zjadłam w spokoju mój posiłek. Odłożyłam miseczkę do zlewu i postawiłam wodę na kawę. Poszłam do pokoju po słuchawki od telefonu i wróciłam s powrotem na dół. Wsypałam do kubka dwie łyżeczki kawy i zalałam ją wrzątkiem. Razem z kubkiem udałam się do ogrodu.
Usiadłam na schodach. Mimo braku słońca jest ciepło. Rozejrzałam się po ogrodzie. Skromnie mówiąc jest on wielki. Koło domu znajduje się altanka i dużo drzew. Z altanki jest widok na mały staw znajdujący się w kolejnej części ogrodu, nad nim znajdują się dwie ławki. Za nim znajduje się jakby ściana żywopłotowa, w
przerwie między drzewami jest wejście do mojej części ogrodu. Znajduje się tu huśtawka wisząca na łuku
porośniętym bluszcze, dużo drzew i krzesła i mały stolik znajdujący się pod zadaszeniem, taką jakby altanką. Razem z mamą posadziłyśmy tu sporo kwiatów. Jest tu bajecznie.
Nucę sobie pod nosem niektóre wersy piosenki Oli - Obok mnie.
- Nie zważając na nic zawsze będę obok - Liam często powtarzał mi podobne słowa.
Jak widać przeliczył się. Cytat ''Umiesz liczyć ? Licz na siebie'' nie jest chyba taki zły.
- Wznieść się na szczyt prosto jest, gdy masz osobę, która wesprze cię.
On wsparcie miał caly czas. A ja ? Moim jedynym wsparciem byli rodzice, a teraz tylko mama i niektóre osoby z Domu Dziecka. Dlaczego los jest aż tak bardzo niesprawiedliwy ?
 Podniosłam się z miejsca i poszłam odłożyć kubek do zlewu. Wyłączyłam muzykę i odłożyłam słuchawki na stolik w salonie. Założyłam buty i wyszłam z domu, poprzednio zamykając drzwi na klucz. Tak jak obiecałam Alice idę do Dom Dziecka.
- Co dzisiaj w planach ? - zapytałam Emily. Jest ona jego dyrektorem.
- Dzieciaki mają posprzątać w pokojach - poinformowała mnie, posyłając mi delikatny uśmiech.
- Jak posprzątają to mogę ich zabrać do parku ?
- Jasne.
Na tym skończyłyśmy naszą krótką wymianę zdań. Udałam się na górę by im nieco pomóc. Pierwszy pokój do jakiego weszłam należy do Alice i Jenny. Jest on typowo dziecięcy. Jenny trafiła tu pół roku temu, jest w wieku Alice. Ma włosy koloru brązowego i brązowe oczy. Bardzo szybko się przystosowała.
- Jak sobie radzicie? - zapytałam rozglądając się po prawie czystym pokoju.
- Prawie kończymy - odpowiedziała Jenny
- Świetnie. Idę sprawdzić jak reszcie idzie.
Następny pokój należał do Micka i Jackoba. Są braćmi bliźniakami dwujajowymi, mają 17 lat. Jackob jest blondynem z niebieskimi oczami, a
Mick jasnym brunetem z zielonymi oczami.. Trafili tu półtora roku temu. Na początku trudno im się było przystosować, ale teraz jest już dobrze.
- Jak wam idzie ?
- Skończyliśmy - powiedział Jackob, miło sie do mnie uśmiechając.
- To możecie iść pomóc innym.
- Okey - powiedzieli dość niechętnie.
- Jak wszyscy skończą to idziemy do parku. Idziecie z nami ?
- Możemy iść - powiedział Mick.
- Świetnie.
Godzinę później zaczęliśmy sie zbierać do wyjścia.
July
- Ustawcie się dwójkami - powiedziałam zwracając się do dzieci - July i Miley idźcie jako pierwsze, a ja, Jackob i Mick pójdziemy na końcu.
- Tak jest kapitanie - powiedzieli chłopcy zachowując powagę.
- Do tego parku co zawsze ? - zapytała Miley, a ja pokiwałam twierdząco głową.
Dojście poszło nam całkiem sprawnie.
- Co chcecie robić ? - zapytałam gdy znajdowaliśmy się na ternie parku.
- Zagrajmy w berka - zaproponowała Jenny.
- Okey, to kto chce grać w berka ? - większość podniosła rękę - kto łapie?
- My - na ochotnika zgłosili się chłopcy.
Miley
- Liczcie do 20, a my uciekamy - zwróciłam się w stronę reszty.
Rozbiegliśmy się każdy w inną stronę. Zaczęłam biec przed siebie.
- 20 - usłyszałam za moimi plecami.
Zaczęłam biec szybciej. To takie wciągające. Poczułam się jak mała dziewczynka, zawsze z tatą, mamą i Liamem graliśmy w berka. Pamięta emocje towarzyszące tej grze - strach przed złapanie, satysfakcja z wygranej, smutek jak się przegra, rywalizacja, to wszystko powoduje, że gra jest naprawdę fajna nie ważne czy się jest duży czy mały.
Nagle poślizgnęłam się i wylądowałam na ziemi. Zaczęłam się śmiać sama z siebie. Koło mnie pojawili się chłopcy z chytrym uśmiechem na twarzach. Zaczęli mnie łaskotać. Śmiałam się w niebo głosy. Po chwili dołączyli do nich inni.
- Skończcie... Haha... Dość... Haha ... Dość ... haha... Błagam was... - tyle udało mi się wypowiedzieć między napadami śmiechu, ledwo łapie oddech.
Gdy wszyscy ochłonęli, dałam im wolną godzinę dzieląc ich na grupy.
- July zabierz dziewczynki na plac zabaw. Miley idź z chłopcami na lody, Jackob i Mick możecie iść z dziewczynami lub ze mną i Alice oraz Jenny pochodzić po parku.
- Z tobą - powiedzieli bez wahania.
 Dałam Miley banknot 20-funtowy i rozeszliśmy się w swoje strony.
- Możemy iść sobie same pochodzić ? - zapytały dziewczynki.
- Dobrze, ale nie oddalajcie się zbytnio od nas - powiedziałam, a one radośnie pobiegły przed siebie.
- Jak tam w szkole ? - zapytałam chłopaków, a oni zaczęli rozglądać się we wszystkie strony udając, że nie było pytania - aż tak źle ?
- Nie nasza wina, że się na nas uwzięli - powiedział w obronie Mick.
- Przypomnijcie czego się uczycie ?
- Szkoła taneczna - powiedział dumnie Jack.
- I jeszcze was nie wyrzucili ? - nie żeby coś, ale do najgrzeczniejszych to oni nie należą.
- I ty przeciwko nam ? - zaczęli udawać, że płaczą.
- Oj no weź. Jeszcze mają czas by was wyrzucić - przyjacielsko klepłam ich w ramię, a po chwili wybuchnęliśmy śmiechem.
- A u ciebie jak w szkole ? - zapytał Mick.
- Skończyłam już szkołę - popatrzyli najpierw na siebie potem na mnie, ich miny są przekomiczne.
- Ale jak to ? Już ? Jesteś tylko rok starsza.
- Naukę zaczęłam w wieku pięciu lat. Kończyłam szkołę w grudniu.
- Jakie masz wykształcenie ? - zapytał skołowany Jack.
- Psycholog - poruszyłam zabawnie brwiami.
Naszą zabawną wymianę zdań przerwała Alice.
- Mick pójdziesz z nami na lody ?
- Pewnie - powiedział, a ja dałam mu 5-funtowy banknot.
- Przyjdźcie później na miejsce zbiórki - powiedziałam im gdy odchodzili.
My z Jack'iem ruszyliśmy dalej.
- Co u ciebie ? - zapytał po krótkiej chwili.
- Po staremu, a u ciebie ?
- To co widzisz.
- Jesteście już tutaj dość długo. Jak wam się tu podoba ?
- Nie sądziłem, że ten czas tak szybko zleci. Wszyscy przyjęli nas bardzo ciepło co pomogło nam się zaklimatyzować. Wśród ich wszystkich nie czuje się inny. Wreszcie mamy normalną, nieco dużą rodzinę.
- To co powiedziałeś jest piękne.
- Wiesz to również dzięki tobie nam się to udało. Jako jedna z pierwszych wyciągnęłaś do nas pomocną dłoń, próbowałaś nas zrozumieć. Tak jak wszystkich innych. Nam wszystkim pokazałaś, że mimo nieszczęść możemy być szczęśliwi. Że nigdy nie wolno się poddawać. Ty mimo nieszczęść się nie poddałaś. Dla wielu stałaś się wzorem do naśladowania. Jesteś nie tylko wolontariuszką, opiekunką, ale również przyjaciółką i siostrą - po moich policzkach strugami ciekły łzy.
Nie mogłam się powstrzymać od przytulenia go. Nie sądziłam, że mają o mnie takie zdanie. Nie miałam pojęcia, że można tak o mnie pomyśleć. To takie piękne. Trwaliśmy w uścisku kilka minut nic nie mówiąc. Podniosłam głowę do góry i ujrzałam w oczach chłopaka również łzy.
- To co powiedziałeś... Było... Nigdy czegoś takiego nie usłyszałam... Wy również jesteście moimi przyjaciółmi... Rodzeństwem ... Dziękuję... Za wszystko... Dzięki wam i mamie udało mi się przetrwać ten ciężki dla mnie okres... Dziękuję... Tego co powiedziałeś nigdy nie zapomnę.
Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Nie są to łzy smutku lecz szczęścia.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejoo. Oto nowy rozdział. Mam nadzieję, że się wam podoba. Przepraszam, że źle się go czyta, bo jest pisany na innym kompie i dlatego ;x
Muszę również wspomnie, że zdjęcia pomogła mi wybrać Kala ;*

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 5

        Moim oczom ukazało się pięć postaci. Wśród nich rozpoznałam dwie - Nialla i Liama. Co oni tutaj robią ? Co Liam tu robi ?! Nagle wszystko zaczęło do mnie docierać. Przecież Niall śpiewa z nim i pozostałymi chłopakami w One Direction stąd go skojarzyłam. Nie sądziłam, że kiedyś go jeszcze zobaczę. Zmienił się. Ma krótsze włosy i jest nieco wyższy.
- Amy ? - zamyślenia wyrwał mnie głos Nialla.
- Niall ? Co ty tutaj robisz ?
- Mówiłem ci, że idziemy dzisiaj odwiedzić nowych sąsiadów. Nie sądziłem, że to będziesz ty - uśmiechnęłam się na wspomnienie miło spędzonego czasu z blondynem.
- Wy się znacie ? - zapytał chłopak z loczkami ubrany w czerwoną koszulkę z krótkim rękawem i kremowe rurki. Jest przystojny.
- Pamiętacie jak wam mówiłem o dziewczynie którą dzisiaj spotkałem ? - zapytał blondyn pozostałych chłopaków.
- Miałeś rację mówiąc, że jest śliczna - powiedział loczek na co ja się zarumieniłam - jestem Harry, Harold, Hazza, Loczek, ale możesz mówić jak chcesz - przedstawił się i podał mi rękę, którą uścisnęłam.
- Amy.
- Jestem Louis , a w skrócie Lou, zresztą jak tam chcesz - powiedział chłopak w bluzce w paski i czerwonych rurkach. Jak jego poprzednik i wszyscy pozostali jest bardzo przystojny.
- Amy.
- Jestem Zayn, skrótu jeszcze nie ma - powiedział mulat, ubrany w  czerwoną bejsbolówkę, białą koszulkę i kremowe rurki, na co wszyscy się zaśmiali.
- Chodźcie do salonu - powiedziałam pomijając Liama ubranego w koszulę w kratę i jeansowe rurki. Gdy zdejmowali buty zaczęłam się kierować w stronę salonu.
- Kto przyszedł? - zapytała mama, gdy przekroczyłam próg razem z chłopakami.
- Nowi sąsiedzi - powiedziałam wskazując moich towarzyszy.
- Dobry wieczór - przywitali się w kulturalny sposób.
- Dobry wieczór - odpowiedziała im moja mama wstając z fotela na którym wcześniej siedziała.
- Jestem Harry - przedstawi się stojący obok mnie chłopak.
- Jestem Emma - uściskając podaną przez chłopaka rękę.
- Jestem Louis - powiedział pasiasty stojący obok Harrego.
- Emma - przestawiła się ściskając jego rękę.
- Jestem Niall - oznajmił Irlandczyk stojący obok niego, wykonując ten sam gest co pozostali.
- Emma.
- Jestem Zayn - przedstawiając się wykonał ten sam gest co inni.
- Emma.
- Cześć - powiedział Liam stojący ostatni w rzędzie, przytulając moją mamę.
- Ale ty wyrosłeś - powiedziała mierząc go wzrokiem. - siadajcie - wskazała na kanapy - chcecie coś do picia ? - zapytała ich.
- Herbatę - odrzekli jednogłośnie.
- Ja zrobię - powiedziałam wstając z miejsca, by uniknąć obecności Liama.
- Pomogę ci - zadeklarował się Harry idąc za mną do kuchni - Ładnie tu - powiedział gdy weszliśmy do pomieszczenia.
- Dzięki - powiedziałam stawiając wodę na herbatę - jak ci się podoba w Londynie ? - zapytałam nasuwając pierwszy lepszy temat.
- Jest świetnie. Londyn to naprawdę piękne miasto - tu się muszę z nim zgodzić, miasto jest na prawdę piękne - Bardzo mi się tu podoba.
- Zwiedzaliście już ? - zaprzeczył ruchem głowy - to cię kiedyś oprowadzę po najpiękniejszych miejscach - chłopak uśmiechnął się przyjaźnie - Oprócz śpiewania w zespole robisz coś innego ?
- Raczej nie, chyba, że gra w piłkę z chłopakami i pomaganie naszej stylistce w zajmowaniu się jej dzieckiem się liczy - zaśmiał się z własnych słów - A ty ?
- Jestem wolontariuszką w dom dziecka, czasami pomagam mamie w kwiaciarni i piszę piosenki.
- Wow. To niesamowite. A tata ? - zapytał gdy wyjmowałam filiżanki z szafki.
- Tata nie żyje - popatrzył na mnie zdziwiony gdy zalewałam herbatę.
- Przepraszam, nie wiedziałem - powiedział jakby na pocieszenie.
- Nic się nie stało. Już się przyzwyczaiłam, że go nie ma - wzięłam do ręki trzy filiżanki - weźmiesz resztę? - zapytałam, a gdy potwierdził to ruchem głowy udałam się do salonu.
- Już jesteście - powiedziałam mam jakby do siebie, gdy postawiliśmy herbatę na stolik - chłopcy własnie opowiadali mi o zespole.
- Fajnie. - powiedziałam siadając między Louisem, a Niallem.
- Pomyślałabyś kiedyś, że nasz Liam tak daleko zajdzie ? - wzrok wszystkich został skierowany na mnie.
- Nie.
- Zawsze byliście nie rozłączni. Tata zawsze mi mówił, że to będzie pewnie przyjaźń na zawsze, a teraz macie szansę tego dokonać - powiedziała uśmiechając się do mnie, ona chyba nie rozumie jak bardzo mnie skrzywdził. Ledwo udało mi się o nim trochę zapomnieć to on się znów zjawia i wszystko psuje!
- Mamo czy ty nie rozumiesz, że już nigdy nie będzie tak samo ? On to wszystko zniszczył! - powiedziałam ze łzami w oczach, po czym pobiegłam do swojego pokoju.

***

           Siedziałam od dwóch godzin na parapecie w pokoju, słuchałam muzyki i rozmyślałam. Dlaczego pojawił się teraz, gdy wszystko się ułożyło ? Nie mógł się odezwać przez te dwa lata ? Czy wogule kiedyś chciał do mnie zadzwonić i spytać co słychać ? Czy chciał mnie kiedykolwiek zobaczyć, przytulić ? Czy ma jeszcze nasze wspólnie zdjęcia ?  Jeżeli tata myślał, że to będzie przyjaźń na zawsze to się pomylił. Po ty wszystkim nie będę mu w stanie zaufać prze długi, długi czas. Wybaczyłam mu już dawno, ale nie zapomniałam. A może jednak uda nam się odzyskać dawną przyjaźń ? W końcu był jedną z nielicznych osób które mnie tak dobrze znały. Chciałabym, ale gdy go zobaczyłam to poczułam narastającą złość. Zresztą cóż się dziwić ? Mój jedyny i najlepszy przyjaciel wyjechał, przez dwa lata się do mnie nie odzywał. Jedyne informacje o nim czerpałam z telewizji, internetu, gazet i innych źródeł masowego przekazu. To naprawdę smutne, że to media dostarczały mi informacji o nim.

         Spojrzałam w okno. Mój wzrok zatrzymał się na świetle w pokoju w domu obok. To pewnie d tego domu wprowadzili się chłopcy. Ciekawe kto ma tam pokój? Oby nie Liam. Nagle w oknie pojawił się Niall. Uśmiechnęłam się do niego. Na chwilę zniknął za firanką. Po chwili pojawił się z dużym notesem i mazakiem. Pisał coś na jednej z kartek. Pokazał w moją stronę kartkę z napisem : Wszystko w porządku ? '' Jakie to słodkie. Wyjęłam spod poduszki, o którą się opierałam, tabliczkę i kredę. Nabazgrałam napis ,, Powiedzmy'' i pokazałam w jego stronę. On napisał ''Sorry :( '' . ,,Nie ma za co'' . ,,Jesteś na mnie zła? ''. ,,Nie''. Na pisaniu takich właśnie karteczek minęły nam następne dwie godziny.
-----------------------------------------------------------------------------
Hej xx Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba. Następne posty będą już nieco dłuższe. Zapraszam do komentowania ;)